XVII Sosnowiecka Piesza Pielgrzymka na Jasną Górę


BĄDŹMY UCZNIAMI CHRYSTUSA



Od 8 i 9 do 13 sierpnia 2008 trwała pątnicza droga pielgrzymów Diecezji Sosnowieckiej wędrujących pieszo przed oblicze Matki Bożej Częstochowskiej. 8-go wyruszyły grupy pątnicze z Jaworzna, Sosnowca i Będzina. 9-go nastąpiło oficjalne rozpoczęcie Pielgrzymki Mszą Św. o godz. 8.00 w Bazylice Mn. pw. Św. Andrzeja Ap. w Olkuszu.
Eucharystii tej przewodniczył i głosił homilię Ks. Prałat Zbigniew Książek, Kanclerz Kurii Sosnowieckiej. Przekazał on pozdrowienia od Ks. Bpa Adama Śmigielskiego, Ordynariusza Sosnowieckiego, który nie mógł przybyć na tę Przenajświętszą Ofiarę ze względu na poważną chorobę. W koncelebrze Eucharystii uczestniczył też Dyrektor Wydziału Duszpasterstwa Młodzieży Sosnowieckiej Diecezji Ks. Prał. Paweł Brańka. Obecny był też i głosił słowo na koniec Mszy Św. oraz przekazywał informacje pielgrzymkowe Ks. Prałat Henryk Januchta – Główny Przewodnik Pielgrzymki Sosnowieckiej. Powitał zebranych i wygłosił słowo Ks. Prałat Stefan Rogula, Proboszcz Olkuskiej Bazyliki. Następnie pozdrowił pielgrzymów Ks. Prałat Zbigniew Książek. Powiedział także, iż Ks. Bp Adam Śmigielski wszystkich gorąco, serdecznie pozdrawia. Zaznaczył, że Ksiądz Biskup przebywał wówczas na leczeniu, nieustannie duchowo łącząc się z pielgrzymami - o czym zapewnił on sam dzień wcześniej. Pasterz Diecezji Sosnowieckiej dodał też (wówczas), że bliski jest mu Olkusz i ta coroczna Pielgrzymka.

Bóg zaszczepia w nas pragnienie domu
- Jezus jest tutaj. On dzisiaj mówi do każdego z nas o domu, który nigdy nie runie, bo na skale jest utwierdzony – powiedział w homilii Ksiądz Kanclerz. – Każdy z nas odczuwa pragnienie domu, który jest trwały, zbudowany na dobrych, solidnych fundamentach, gościnny, otwarty. Tęsknota za domem to tęsknota jak za pożywieniem, za kawałkiem chleba, to najgłębsze pragnienie naszej duszy, naszego wnętrza. Tęsknota za domem napawa optymizmem, że nie będzie trzeba się go nigdy wstydzić. Jeśli taki dom miałby runąć, to wiadomo, że byłby on zbudowany na byle jakim, nietrwałym fundamencie, na słabym podłożu.
Pragnienie za domem jest tęsknotą za życiem pełnym, udanym, szczęśliwym; jest to tęsknota, do której zaspokojenia każdy w jakiś sposób dąży. Czasem mamy okazję patrzeć na ruiny budowli, które legły w gruzach. Pomyślmy - kiedy Bóg zaszczepia w Twoje i moje serce pragnienie trwałego domu, to jest to sygnał, że On nigdy nie opuści ani Ciebie, ani mnie. On zawsze chce kierować Twoim i moim życiem, ale na tyle, na ile Jemu każdy z nas na to pozwoli.

Budowanie na Skale
- Jak budować? Cóż powie Mistrz Jezus o budowaniu? Wzywa nas – i Ciebie i mnie – do budowania na skale, gdyż wówczas taki dom nie runie. Co znaczy budować na skale? To przede wszystkim budować na Chrystusie, w oparciu o Chrystusa, o Jego Ewangelię.
I oto Jezus do mnie i do Ciebie mówi: - Każdego więc, kto moich słów słucha i wypełnia można porównać z człowiekiem roztropnym, mądrym, który swoją budowlę wybudował na skale.
Budować na Chrystusie i z Chrystusem to budować w oparciu o Jego Miłość ogromną. On tak nas umiłował, że wydał za nas samego siebie, aż do Męki, aż do Cierpienia. Jezus dzisiaj mówi do Ciebie, do mnie: - Jesteś bardzo ważny, jesteś bardzo drogi w Moich Bożych oczach. - I dlatego – ponieważ w Bożych oczach nabierasz wartości – zapatrz się, zasłuchaj się w to Słowo, które kieruje On do Ciebie.

Panie Jezu, kieruj moim życiem
- Na Jezusowej woli potrzeba nam oprzeć swoje pragnienia, marzenia, ambicje, tęsknoty, wszelkie plany. To nic innego jak powiedzieć: - Panie Jezu, Ty kieruj moim życiem. - Czasem może nie jest to proste, bo łatwo człowiek zapomina o Jego Bożej obecności. A On nigdy o nas nie zapomina.- Panie Jezu, Ty wiesz przecież najlepiej, że w Tobie są pewne, sprawdzone Słowa życia wiecznego.
Życie pokazuje nam jeszcze inne budowle. Kiedy czasem ktoś całkowicie zawierzył, zaufał, przyjął do swojego życia Jezusowe Słowo, wtedy, powiemy, taki człowiek nigdy nie przegrał w tym budowaniu na Chrystusie – mówił Ks. Prałat Zbigniew Książek.

Słowo Boże oświeca życie
- Drodzy, wędrując przez życie, przez naszą codzienność, niejednokrotnie jesteśmy świadomi obecności Jezusa, ale ta Jego obecność jest – i dla Ciebie, i dla mnie – najszczególniejsza podczas każdej Mszy Świętej. To tu słuchamy Słowa Bożego. Św. Paweł powie: - Przyjmujcie Słowo Boże nie jako ludzkie, ale jako Boże. – Tak jak jest naprawdę. Bo Słowo Boże, Ono oświeca drogi Twojego i mojego życia. Jest takim światłem, taką lampą, która mówi jak uczynić następny sprawdzony krok. Gdy Jezus puka do Twojego i mojego serca, chce – na początku tej naszej Pielgrzymki – przebywać w domu Twojego serca. Jeśli usłyszysz Jego pukanie, otwórz na Niego, na Jego Słowa, swoje serce, otwórz swoje serce dla Jego dobrej, sprawdzonej Miłości, którą wypowiedział najpełniej w tym, że podjął Mękę, Cierpienie, Ukrzyżowanie.
Budować razem z Jezusem, w oparciu o Jego Słowo. Patronka dnia (Św. Teresa Benedykta od Krzyża – Edyta Stein) także zapatrzyła się głębią swojej duszy, swojego serca na Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego – który, tak z dnia na dzień, rozpoczął i nieustannie buduje Królestwo Boże i w Twoim, i w moim sercu. Ona oręduje za nami. Zanurzyła się w Jego Słowo i właściwie, możemy śmiało powiedzieć, że podobnie szła przez życie. Jezus mówił: - Ja jestem Drogą i Prawdą, i Życiem – chciałoby się dodać – Ja jestem tą Miłością, z którą warto się zaprzyjaźnić, z którą łatwo wejść w żywy kontakt, wybudować swoje dziś i jutro, swoją całą przyszłość – powiedział Ks. Kanclerz Z. Książek.

Czas dla Pana Boga
Później Ks. Prałat Stefan Rogula, Dziekan Olkuski powiedział, że rozmawiał (20 minut wcześniej /telefonicznie/) z Ks. Bpem A. Śmigielskim, przekazując od wszystkich pozdrowienia. Ksiądz Biskup Ordynariusz prosił (wówczas), by wszystkich kapłanów, wszystkich pielgrzymów bardzo serdecznie pozdrowić. Pielgrzymi odpowiedzieli Księdzu Biskupowi: - Bóg zapłać!
Następnie Ks. Prałat Henryk Januchta, w słowie na końcu Eucharystii, wyraził wdzięczność (choremu) Pasterzowi Diecezji oraz przypomniał o haśle XVII Pielgrzymki, które brzmiało: „Bądźmy uczniami Chrystusa”. Wskazał też na dodatkowe hasło (umieszczone również, obok głównego hasła, na plakacie Pielgrzymki), mówiące, że na pielgrzymce ty oddajesz swój czas Bogu, a Bóg daje tobie siebie samego. Jeśli więc my oddajemy swój czas Panu Bogu, to nie jest to czas stracony. Główny Przewodnik Pielgrzymki zauważył też, iż łączna liczba pątników całej Pielgrzymki (wraz z grupami dołączającymi w trakcie wędrówki) to ok. 1500 osób. Za tych wszystkich, którzy zdecydowali się wyjść na pielgrzymi szlak Przewodnik Pielgrzymki podziękował Panu Bogu. Ks. Prał. H. Januchta podziękował też Ks. Prał. Zbigniewowi Książkowi, Ks. Prał. Pawłowi Brańce, Ks. Prał. Stefanowi Roguli, a szczególne podziękowania skierował do trzech małych skrzypaczek, które grały wraz z zespołem muzycznym podczas Eucharystii. Oprawę muzyczną Mszy Św. przygotowała grupa Biało-czerwona wraz z Żółto-Niebieską (także z innych grup). Ks. Prob. H. Januchta poprosił Roberta Kocjana o przygotowanie grupy muzycznej, składającej się z osób z różnych grup pielgrzymkowych, która zagrała ostatniego dnia Pielgrzymki, 13 sierpnia, podczas Mszy Św. o godz. 20.00, na wałach Jasnej Góry (gdyż w tym właśnie roku przypadała kolej na obstawienie oprawy muzycznej tej Eucharystii przez Pielgrzymkę Sosnowiecką; poprzez kolejne etapy pielgrzymowania Robert Kocjan zbierał osoby śpiewające i grające, organizując próby, aby zespół zaśpiewał i zagrał „na Szczycie” jak najlepiej).
Służby porządkowe pracowały pod kierunkiem Ks. Krzysztofa Bujaka. Nad pielgrzymkową służbą zdrowia czuwał i kierował nią Pan Doktor Jacek Osuch. Główny Kierownik Pielgrzymki przypomniał, by troszczyć się o dobry wygląd Pielgrzymki – co dowodzi też, jakie świadectwo pielgrzymi dają na zewnątrz; przypomniał, że chusty pielgrzymkowe mają być noszone na szyi, we właściwym miejscu (nie np. na rękach czy plecakach). Ale niestety, nie wszyscy uczestnicy Pielgrzymki posłuchali słów Księdza Przewodnika. Na trasie można było niestety spotkać osoby, które miały chusty zawieszone w niewłaściwym miejscu (choć nie było ich zbyt wiele). Nie należy też chować identyfikatorów. Na pielgrzymce nie można robić niczego takiego, czego byśmy się wstydzili zrobić jako pątnicy, idący ze znakiem pielgrzymkowym.

W drogę z nami wyrusz Panie
Z Olkusza jako pierwsza wyruszyła na pątniczy szlak grupa Biało-czerwona z przewodnikiem Ks. Jarosławem Piekarzem. Następnie grupa Biało-zielona, którą prowadził w tym roku Ks. Krzysztof Pasek. Jako trzecia wyruszyła grupa Błękitna pod przewodnictwem Ks. Mariusza Wróbla. Po niej Złota – przewodnik – Ks. Wiesław Żmija; Srebrna, pod przewodnictwem Ks. Tomasza Piotrowicza. Grupa Żółto-niebieska – grupa Rodzin, której przewodniczył Ks. Andrzej Żuławiński, Ojciec Duchowny Wyższego Seminarium Duchownego Diecezji Sosnowieckiej. Dalej szła grupa Fioletowa z przewodnikiem Ks. Dawidem Kuczkiem i grupa Biało-niebieska, którą prowadził Ks. Jacek Michalak.
Pielgrzymka wyruszyła spod Bazyliki Olkuskiej ok. godz. 9.30. Wyprowadzali ją: Ks. Prałat Kanclerz Zbigniew Książek, Ks. Prałat Stefan Rogula, Ks. Prałat Paweł Brańka, Ks. Tadeusz Maj, Dziekan Wolbromski, a także kierujący Pielgrzymką Ks. Prałat Henryk Januchta, Ks. Prob. Henryk Chmieła i Ks. Jarosław Kwiecień (Biuro Prasowe Diecezji Sosnowieckiej).
Pątnicy szli przez Jaroszowiec i Kwaśniów do Ryczowa na nocleg (koło szkoły). W Jaroszowcu grupa Żółto-Niebieska – która obrała sobie za Patronkę Św. Joannę Berettę Mollę – zorganizowała w kościele pw. Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych specjalne Nabożeństwo, które prowadził Ksiądz Przewodnik tej grupy. Na zakończenie Nabożeństwa wszyscy pątnicy mieli możliwość ucałowania Relikwii Św. Joanny Beretty, które znajdują się właśnie w tej Świątyni, z rąk Ks. Andrzeja Żuławińskiego.

Jesteś najważniejszy dla Pana Jezusa
W Ryczowie, miejscu noclegu, o godz. 20.00, odbył się Apel Jasnogórski przygotowany i wykonany przez grupę Żółto-Niebieską (było też parę osób z innych grup). Udział w nim brały m.in. trzy małe skrzypaczki, dziewczynki z Grupy Rodzin. Przewodniczył spotkaniu apelowemu Ks. Andrzej Żuławiński. Zwrócono wówczas m.in. uwagę, że Jezus Chrystus dziś staje przed nami jako Boży Syn i Boży Nauczyciel, byśmy Go słuchali. – Panie Jezu zasiądź na tronie, który Ci dajemy, na pierwszym miejscu naszego życia. To, co chcieliśmy zagarnąć dla siebie dajemy Tobie, ofiarujemy tę przestrzeń, to miejsce i nas samych.
Podczas Apelu zwrócono uwagę, że Pan Jezus przychodzi do nas ze Swoim Miłosierdziem, Swym Pragnieniem przebaczenia i uzdrowienia nas, z Miłością do człowieka ponad nasze zrozumienie. On pragnie pocieszyć nas i dodać nam siły, podnieść i opatrzyć wszystkie nasze rany. Przynosi nam swoje Światło, by rozproszyć nasze ciemności i wszystkie nasze wątpliwości. Przychodzi ze Swoją Mocą, by nieść nas i wszystkie nasze problemy. Swoją Łaską chce dotknąć naszych serc i przemienić nasze życie. Swym pokojem chce uspokoić nasze dusze. Chrystus zna nas na wskroś i wie wszystko o nas, nie ma nic w naszym życiu, co by nie było dla Niego ważne; przez lata podąża za nami, zawsze kochając nas. On zna nasze problemy, nasze potrzeby i zmartwienia. Znane Mu są również wszystkie nasze grzechy. Jednak kocha nas – nie dlatego, że coś zrobiłeś czy nie zrobiłeś – kocha nas dla nas samych, za piękno i godność, które Bóg Ojciec nam dał, stwarzając nas na Swój własny obraz. To jest łagodność, o której często zapominaliśmy, to także piękno, które zacieraliśmy grzechem. On nas jednak kocha takimi jakimi jesteśmy. Przelał nawet Swoją Krew, aby nas odzyskać. Jeżeli tylko poprosisz z wiarą, Jego Łaska dotknie wszystkiego, co potrzebuje przemiany w twoim życiu. Da ci również siłę, by uwolnić się od grzechu i wszelkiej niszczącej jego mocy. Pan Jezus wie, co kryje się w twoim sercu, zna twą samotność i twe zranienia, odrzucenia, osądy, upokorzenia. On zniósł to wszystko przed tobą i zniósł dla ciebie, abyś również i ty mógł dzielić Jego moc i zwycięstwo. W szczególny sposób zna twą potrzebę miłości. Jak bardzo pragniemy być kochani. Jakże często pragnienie to jest daremne, gdyż szukasz miłości egoistycznie, starając się wypełnić wewnętrzną pustkę przemijającymi przyjemnościami bądź grzechem, który tylko pogłębia tę pustkę. Czy pragniesz miłości? Jezus Chrystus cię zaspokoi i wypełni. Pragniesz być otoczony, otoczona czułością? On kocha cię bardziej, niż możesz to sobie wyobrazić. Aż do Śmierci na Krzyżu – za ciebie. Kiedy pragnę kochać Jezusa i być przez Niego kochanym, wtedy mogę rozpocząć odkrywanie miłości do Chrystusa. Jeżeli czujesz się nieważna, nieważny w oczach świata, wiedz, że nie ma to znaczenia, bo dla Niego jesteś najważniejsza, najważniejszy na świecie.

Zawsze możemy liczyć na Chrystusa
Jezus chciał, by uczniowie uświadomili sobie to, co kryje się w ich umysłach i sercach oraz by wyrazili swoje przekonanie, za kogo Go uważają. Odpowiadali różnie, tylko Św. Piotr powiedział o Jezusie: - Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego. - A co kryje się w twoim umyśle?, co myślisz o Jezusie?, kim On jest dla ciebie? Jesteś tu po to – na tej drodze – żeby poznać Chrystusa albo pogłębiać z Nim więź, uczyć się coraz mocniej Go kochać i być jego świadkiem i uczniem zarazem. Otwórzmy się na Jego Miłość – powiedziano podczas Apelu.
Mówi się, że twarz jest zwierciadłem duszy, odbiciem ludzkiego wnętrza. Im większe (bogactwo) ducha, tym piękniejsza twarz. W każdym człowieku znajdziesz fragment Twarzy Chrystusa.
Miłość zabiera strach. Nic nie jest straszne, kiedy się kocha. Tym, na kogo zawsze możemy liczyć jest Chrystus; On zasługuje na naszą bezinteresowną miłość.

Trwać w szkole Jezusa Chrystusa
Przypomniano, że hasłem Pielgrzymki było wezwanie do tego, żeby być uczniem Chrystusa. Znamy Jego oblicze. Możemy o Nim zaświadczyć. Tylko Chrystus może dać wiarę. Jednak ty możesz dać świadectwo. Tylko Chrystus może dać nadzieję. Jednak ty możesz pogłębić wiarę w sercach twoich braci. Tylko Chrystus może dać miłość. Jednak ty możesz uczyć innych jak kochać… . Chrystus jest samowystarczalny. Spodziewa się jednak, że może na ciebie liczyć.
Doświadczamy bycia w szkole Jezusa. To obecność, która onieśmiela. To spojrzenie poszukujące, pełne troski i miłości, abyśmy się nie zagubili na drogach naszego życia. Spójrzmy na naszą drogę w obliczu Jego obecności. Drogi Bracie, droga Siostro, jak daleko zaszedłeś, zaszłaś? Nieważne kilometry. Nieważne chwile w strugach deszczu, w zimnie. Czy wyszedłeś z Egiptu – z domu niewoli? Czy zostawiłeś to, co jest grzechem, zostawiłeś słabości, złe przyzwyczajenia, złe towarzystwo, a może i nałogi? Jak daleko zaszedłeś? Czy spotkałeś prawdziwie Chrystusa? Czy pamiętałeś o Nim? Czy Jemu ofiarowałeś to pierwsze, najważniejsze miejsce? Czy oddałeś Mu całe swoje życie?
Panie Jezu, tak bardzo doświadczamy naszej słabości. Ty znasz tę słabość, każdy grzech. Pomóż nam wejść na dobrą drogę – to znaczy na drogę z Tobą i przy Tobie. I trwać w szkole, w której Ty będziesz Mistrzem najlepszym, Mistrzem z Nazaretu, moim Mistrzem i Nauczycielem. Chcemy trwać w tej szkole Chrystusa razem z Maryją. Następnie odśpiewano Apel Jasnogórski i Ks. Andrzej Żuławiński udzielił zebranym błogosławieństwa.

* * *

10-go sierpnia, w niedzielę, pobudka była o 6.00. A o godz. 7.00 pielgrzymi wyszli z miejsca noclegu i udali się do Sanktuarium Matki Bożej Skałkowej w Podzamczu, gdzie, jak co dzień na Pielgrzymce, uczestniczyli we Mszy Św. (wówczas o 8.30), będącej najważniejszym punktem każdego dnia. Przewodniczył jej i wygłosił homilię Ks. Prałat Jerzy Pawlik, Delegat Episkopatu Polski do spraw Koordynacji Ruchu Pielgrzymkowego, cieszący się tego roku 90-tą rocznicą urodzin.
Wcześniej, w Ryczowie, dołączyły do Pielgrzymki – już na nocleg poprzedniego dnia - grupy: Zielona w przewodnikiem Ks. Tomaszem Folgą oraz Zielono-Czarna i jej przewodnik Ks. Konrad Kościk. Od tego miejsca, w Podzamczu, rozpoczynała pielgrzymowanie grupa Biała, która przygotowała Liturgię Słowa.
Ks. Prał. Henryk Januchta przekazał pielgrzymom pozdrowienia od chorego wówczas Ks. Bpa Adama Śmigielskiego, który tą drogą zapewniał pątników, że jest z nimi całym sercem, że uczestniczy w tej Pielgrzymce w trochę inny sposób oraz że duchowo jest z każdym z pielgrzymów – polecając się też ich modlitwom.

Kocham i chcę być kochany
W homilii Ks. Prałat J. Pawlik powiedział m.in.: „Kochani! Pozdrawiając uczestników tej Pielgrzymki stosuję słowo: kochani.
A to nie jest bez kozery. Bo słowo kochani, oznacza dwukierunkowość. Ci, którzy posiadają prawo jazdy wiedzą co to znaczy ulica dwukierunkowa. Słowo kochani wyraża dwukierunkowość: kocham i chcę być kochany (…). I to się odnosi właśnie do Was, do Pielgrzymów, bo Wy tworzycie pielgrzymkę. Ale pielgrzymka Was ubogaca. To jest dwukierunkowość. Wy tworzycie pielgrzymkę i pielgrzymka Was ubogaca.

Dawać i wyzwalać świadectwo
Wy, kochani Pielgrzymi, dajecie świadectwo. Ale jest jeszcze drugie zjawisko. Wy wyzwalacie świadectwo.
Tak się składa, że nieraz, towarzysząc tym pielgrzymkom, które z różnych stron do nas na Jasną Górę zdążają, widzę, jak w oknie, jak na balkonie wywieszony jest kilim, obraz Matki Bożej Jasnogórskiej. Gdyby Was nie było, gdyby pielgrzymów nie było, nikt by nie wywieszał kilimu, nikt by nie wystawiał obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej. Bo Wy, kochani Pielgrzymi, dajecie świadectwo i wyzwalacie świadectwo. I to jest ta dwukierunkowość. Wy tworzycie pielgrzymkę, a pielgrzymka Was ubogaca. Wy dajecie świadectwo i wyzwalacie świadectwo. I to jest bogactwo pielgrzymowania. To bogactwo, które Wy w sercu nosicie.

Pielgrzymkowa dewocja i formacja
Ale jest jeszcze jedno zjawisko. Pielgrzymka to nie tylko dewocja, ale pielgrzymka to również formacja.
Bo niektórzy idą na pielgrzymkę, żeby się „do syta” (…) namodlić. Niektórzy idą na pielgrzymkę, żeby się „do syta” (…) naśpiewać. To prawda, że pielgrzymka to dewocja. Ale pielgrzymka to jeszcze formacja. Formacja, która nie tylko patrzy w przyszłość, ale do tej przyszłości zmierza”.

By „zachować twarz”
„Coraz to częściej się zdarza, że realizujemy nasze życie religijne w niekorzystnych warunkach. Wystarczy tylko wyjechać w jakieś inne okolice.
Tak się składało, że przez wiele lat mogłem sprawować pewne obowiązki i bywałem w Meklemburgii. Tylko trzy procent Katolików. Zdarzało się, że w klasie szkolnej było tylko jedno katolickie dziecko. Przychodziła dziewczynka – ot taka dziewięcioletnia, z kokardką – a koleżanki mówią:
- Urodziny masz?
- Nie”.
- Mama urodziny ma?
- „Nie.
- Tata ma urodziny?
- Nie.
- To dlaczego masz kokardkę?
- Bo do nas przyjedzie Ksiądz Biskup”.
I cała klasa pyta:
- Kto to jest Biskup?
„I ta dziewięcioletnia dziewczynka musiała, jak magister teologii, dać im wystarczającą odpowiedź, żeby te „dziubasy”, które (…) ślepkami wpatrzone w nią były, wiedziały, kto to jest.
Albo – jeden jedyny w klasie chłopak Katolik. I wyjmuje swoje drugie śniadanie, bułeczkę z serem, a kolega mówi:
- Ty wiesz, ja lubię ser. Daj mi z serem twojej bułeczki połówkę, a ja ci dam połowę z moją szynką.
A chłopak odpowiada:
- Ja dzisiaj mam post. – I cała klasa, cała klasa się pyta:
- Co to jest post? – I ten chłopak, dziesięcioletni, jak doktor teologii musiał wyjaśniać, co to jest post dla chrześcijanina.
Dzisiaj coraz częściej się zdarza, że nasi ludzie, obojętnie czy to jako turyści, czy jako wczasowicze, czy jako wyjeżdżający za pracą, znajdują się właśnie w niekorzystnych dla religijnego życia okolicznościach. I wtedy jest nam potrzebna formacja, żebyśmy umieli „zachować twarz”. Jest takie powiedzenie w języku polskim: „zachować twarz”. Niektórzy „tracą twarz”. Lepiej o nich nie mówić. A my chcemy „zachować twarz”. I dlatego nam jest potrzebna formacja”. A właśnie „pielgrzymka, to nie tylko dewocja, ale również i formacja”

Formacja w ruchu pielgrzymkowym
„Udało się nam, że w Polsce, w naszym kraju, z pojedynczych pielgrzymek utworzyliśmy ruch pielgrzymkowy (…). I Wy to tworzycie. Jaka to radość, kiedy pod koniec września zbierają się księża kierownicy pielgrzymek diecezjalnych i prowadzą pastoralną naradę (…). Jaka to radość, kiedy z początkiem lutego zbierają się (ci) księża kierownicy (…) ze swoimi współpracownikami i w ramach rekolekcji przygotowują program następnej pielgrzymki. Bo my tworzymy ruch pielgrzymkowy. To nie poszczególni pielgrzymi. To nie poszczególne pielgrzymki (…). To jest jeden wielki ruch. Ale, żeby to miało miejsce, potrzebna nam jest formacja (…).
Zdajemy sobie sprawę, że ta formacja daleko, daleko w przyszłość nieraz sięga. Niedawno temu było spotkanie dawnych uczniów (…) – po sześćdziesięciu dwu latach (…). Niektórzy kędzierzawi młodzieńcy to łysawi jegomoście (byli); ale lepiej mieć łysinę, niż być bez włosów, prawda – bo się coś ma – zażartował Ksiądz Prałat. - I wśród tych „młodzieńców” był prezes polonijnej Izby Lekarskiej, więc nie byle kto (…), (który) wspominał – po sześćdziesięciu dwu latach – naszą pielgrzymkę na Jasną Górę”, „bo ona mu dała formację na jego przyszłe lata”.
„Kochani, to jest pielgrzymowanie (…). Bo pielgrzymka, to nie tylko dewocja, ale również formacja. Na naszą przyszłość. Jaka to radość, kiedy patrzymy i widzimy tyle, tyle młodych ludzi w pielgrzymkach. Młodych księży też (…).
I tego Wam życzę Pielgrzymi (…), żeby wasza Pielgrzymka to (była) nie tylko dewocja, ale i formacja. Amen. Amen. Amen”.
Pątnicy odpowiedzieli „Bóg zapłać” i bili brawo Księdzu Prałatowi Jerzemu Pawlikowi, a on dodał żartem:
„Ostrożnie z oklaskami, bo sanitariuszki nie mają żadnych plastrów na dłonie”.

Pielgrzymkowe pozdrowienia
Pod koniec niedzielnej Eucharystii słowo wygłosił Ks. Prałat Henryk Januchta, wyrażając wdzięczność Ks. Prał. J. Pawlikowi, składając mu życzenia (Pielgrzymi potwierdzali oklaskami) oraz - ponieważ nawiedzał on (jako Delegat Episkopatu Polski) praktycznie wszystkie pielgrzymki zmierzające na Jasną Górę - prosząc, by pozdrowił pątników następnej Pielgrzymki – jeszcze tego dnia jechał bowiem do Leśniowa na spotkanie z Pielgrzymką Krakowską – i by przekazał pozdrowienia także dla innych pielgrzymów - od Pielgrzymki Sosnowieckiej. Zaprosił też Ks. Prał. Jerzego Pawlika na Pielgrzymkę w przyszłym roku.
Przed błogosławieństwem końcowym Ksiądz Prałat, przewodniczący tej Eucharystii powiedział jeszcze: „Jak wiadomo na Jasną Górę” wędrują nasze pielgrzymki trzema, jak gdyby, falami: pierwsza idzie na (święto) Matki Bożej Szkaplerznej w miesiącu lipcu – Przemyśl, Poznań, nawet z Zaolzia nasi rodacy; drugą falę tworzą nasze pielgrzymki, a jest ich najwięcej; trzecia fala idzie na 26-go sierpnia – na (święto) Matki Bożej Jasnogórskiej. „I te wszystkie pielgrzymki nawzajem sobie przekazują pozdrowienia, informacje i również życzenia dalszej błogosławionej drogi”.

* * *

Po radosnym pielgrzymowaniu na nocleg pątnicy doszli do Mirowa. O godz. 20.00 odbył się Apel przy zamku mirowskim – prowadziła go grupa Srebrna. W tym też miejscu, następnego dnia o godz. 8.00 miała miejsce Msza Św. – „centralny punkt każdego dnia (…) Pielgrzymki” – ta pod przewodnictwem i z homilią Ks. Abpa Stanisława Nowaka, Metropolity Częstochowskiego.
Słowo powitania, rano, spod zamku mirowskiego, wygłosił Ks. Prałat Henryk Januchta, Główny Przewodnik Pielgrzymki. W Eucharystii, oprócz Ks. Abpa S. Nowaka udział brali: Ks. Prałat Stefan Rogula, Dziekan Dekanatu Olkuskiego, Proboszcz Parafii pw. Św. Andrzeja Ap. w Olkuszu; Rektor Sosnowieckiego Seminarium Duchownego Ks. Prałat Włodzimierz Skoczny, który dzielił się słowem podczas konferencji w trasie (przemawiał w grupie Żółto-niebieskiej) - Ksiądz Rektor przywiózł ze sobą Gościa z Kanady, Ojca Rouge (Roże). Uczestniczył też Kamilianin Ojciec Andrzej Lang z Hutek. Oprawę liturgiczną i muzyczną Najświętszej Ofiary przygotowały grupy Zielona i Zielono-czarna.

Pięknie się módlmy…
Następnie słowo wstępu wygłosił Ks. Abp S. Nowak, wskazując na otoczenie, w którym odprawiana była ta Eucharystia (tego roku nieco z innej strony zamku mirowskiego – patrząc od strony szczytu trochę bardziej w prawo, bliżej rozłożonego w dole pola namiotowego). „Chyba najpiękniejsze miejsce macie w Polsce w czasie pielgrzymki (…). Pięknie się módlmy w takim pięknym miejscu. Ale też serdecznie, gorąco. Bardzo się za Was modlę (…) – za Pielgrzymów starszych, w średnim wieku, ale najwięcej jest młodych. Za Was, kochani młodzi, za Was dzieci, bardzo się modlę” – dodał Ksiądz Arcybiskup. Powitał też osoby niepełnosprawne - osoby o wielkim sercu. Powiedział także: „Gratuluję Waszym Prałatom nowym. (Tym) którzy są z nami: Ksiądz Prałat Rektor, Ksiądz Prałat Dziekan Olkuski. I wszystkich Księży bardzo pięknie pozdrawiam.
My tak się modlimy w tych intencjach związanych w Waszą Pielgrzymką. Ale jest Ksiądz Rektor. Chciałbym, byście się serdecznie pomodlili o powołania kapłańskie do Seminarium Sosnowieckiego. W naszym Częstochowskim jest troszkę mniej kandydatów niż było. W wielu seminariach (również). Tak się ten polski młody świat rozbija, gubi może trochę (…). Bo Pan Bóg zawsze daje powołania, ale mniej (jest) odpowiedzi na te powołania - to jest problem. Bardzo Was proszę, módlcie się o powołania do Seminarium Sosnowieckiego”. Tyle pracy w tej Diecezji. „Ja się bardzo modlę też za Księdza Biskupa Adama (…)”.
Ksiądz Arcybiskup zachęcił też, by Pątnicy jego intencje modlitewne wzmocnili swoją modlitwą, swoim błaganiem.

Za Krzyżem jest radość i chwała Pana
- Drogi nasz Księże Przewodniku, Księże Prałacie, Księże Henryku, cieszymy się, że nas znowu prowadzisz na Jasną Górę, od tylu już lat – rozpoczął słowo podczas homilii Ks. Abp Stanisław Nowak.
Kochani Księża, Pątnicy, Diakoni, Alumni, Siostry Zakonne, wszyscy, kochani Pielgrzymi, drodzy młodzi, to, co czynicie, ta Pielgrzymka, ma wielki sens, ma wielkie znaczenie. To przerwanie tych zwyczajnych obowiązków, czy nawet odpoczywania, urlopów i pójście na Jasną Górę, to wielki głos do świata, do dzisiejszych czasów, to wołanie: jest Bóg!, jest Kierunek!, Jezus!, Jezus!, Jezus!. W Nim całe zbawienie. Pielgrzymka to właśnie pokazanie tego Imienia. Właśnie w tym Imieniu jest nasze zbawienie i cała nadzieja. Chciałbym, byście byli mocno przekonani, że nasza Pielgrzymka ma swój wielki sens. I chciałbym Was bardzo zachęcić do pielgrzymowania przez życie do wieczności. Bo ta Pielgrzymka jest jednym ze znaków. To jest znak religijny. Ale znak.
Znak zawiera w sobie coś, co jest rzeczywistością, co jest jakąś treścią wielką. To pielgrzymowanie, w zmęczeniu, w trudzie, z Krzyżem – w Waszej Pielgrzymce zawsze to najpiękniej widać, kiedy patrzę na te Krzyże, leżące tutaj przy Ołtarzu. Właśnie to pielgrzymowanie z Krzyżem, ono tak wiele, wiele mówi, bo życie musi być pielgrzymowaniem z Krzyżem, bo wtedy się idzie do zmartwychwstania. Czasem ten Krzyż wydaje się być trudny, nawet smutny, przykry. Ale nie ma siły, tak musi być. Za nim jest radość, chwała Pana.

Zabity zmartwychwstał
„Pan Jezus przemówił: - Będę zabity, zamordują mnie. – Ale zaraz dodał: - Zmartwychwstanę.
Apostołowie uchwycili głównie to pierwsze słowo – zabiją Mnie. Krew poleci. Przyjdzie śmierć. I bardzo się zasmucili. Ale Pan Jezus nie powiedział tylko tego słowa – zabiją Mnie. Nie pokazał tylko Swojej Krwi. Zaraz powiedział: - Zmartwychwstanę.
Umiłowani, to jest doskonała, tak zwana, synteza biblijna życia – kontynuował Ksiądz Arcybiskup. - Takie ono powinno być, ono powinno iść za Zbawicielem (…).
Pan Jezus nas Odkupił (…), sens przyniósł wszystkiemu co istnieje, co istniało w historii ludzi, co jest nawet sensem istnienia tego kosmosu całego. Przez Krzyż, Ofiarę dokonał zbawienia”.

Kto otworzy Księgę?
„Warto to opowiedzieć językiem Apokalipsy (…). Wszystko co chodzi, co się porusza, to wszystko idzie w jednym kierunku”.
Ksiądz Arcybiskup przypomniał też tekst z Apokalipsy Św. Jana (rozdz. 5), który – jak zauważył Pasterz Metropolita - należy do najpiękniejszych tekstów literatury światowej: „Święty Jan przedstawia w wizji przyszłości – a widzi w Duchu Świętym (…) – Siedzącego na tronie, czyli Boga. Siedzący trzyma księgę w ręce. Księga jest zapieczętowana na siedem pieczęci. I widzący – jak nazywa się Św. Jan – słyszy takie słowa: - Kto otworzy tę Księgę, (…) kto śmie przybliżyć się do Siedzącego na tronie, wziąć tę Księgę i złamać jej pieczęcie? – I nikt nie śmiał. Jest jakaś wielka, tragiczna cisza. Św. Jan pisze o sobie: - A ja płakałem, bo nikt tej Księgi nie umiał i nie śmiał otworzyć.
Bardzo wymowna jest ta objawiona prawda w Apokalipsie, która mówi w ogóle o historii, o dziejach, o tym, co jest w świecie, co jest od początku i co będzie do końca. Nikt tego świata nie wytłumaczy. (…) Oczywiście, omamy będą. Będą mówić: - Używaj świata, pieniądz, seks, uciecha. Zginiesz, umrzesz, ciemność przed tobą, nicość. – Tak mówi dzisiejsza filozofia, jakby modna w tej chwili – postmodernizm. To za nią idzie już postpostmodernizm, który widzi, że ta niszczycielska filozofia to nic, prowadzi donikąd, człowiekowi nie odpowiada na potrzebę sensu. I właśnie te słowa, które napisze Św. Jan w Apokalipsie się sprawdzają: Nikt nie śmie przybliżyć się do Księgi sensu dziejów, sensu istnienia człowieka. Beznadzieja. Tak by mogło być. Ale oto Św. Jan słyszy słowa: - Nie płacz. Oto jest Baranek, który otworzy tę Księgę. – I Jan widzi: przychodzi Baranek, bierze Księgę, łamie siedem pieczęci i wtedy padają na twarz starcy, dwudziestu czterech starców; dwunastu reprezentuje Stary Testament, dwunastu Nowy Testament. Padają i mówią: - Godzien jesteś Panie wziąć cześć, chwałę, miłość, bo nas odkupiłeś Krwią Swoją. - Ale Św. Jan dodaje: - Baranek jest skrwawiony. - Za cenę skrwawienia, za cenę Męki, za cenę Śmierci Baranek zwycięża, stoi w chwale. I tak przedstawia dalej Św. Jan dzieje świata w swojej wizji: - Baranek skrwawiony i stojący, Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały.

Zło zawsze niszczy, człowiek cierpi
Apostołowie się zasmucili bardzo, jak usłyszeli, że Syn Człowieczy będzie zabity. To był taki naturalny odruch. Trudno, żeby oni, którzy Jezusa kochali – był im tak bliski – żeby nie zareagowali tym ogromnym smutkiem, że zabiją ich Pana, zostanie zamordowany. Ale zaraz usłyszeli: - Zmartwychwstanie!
Drodzy Pielgrzymi, życie, samo życie, to jest właśnie to. Trzeba się tutaj, na tym świecie, czasem zasmucić, ale nie jakkolwiek. Św. Paweł powie: - Ku pokucie. – Trzeba trochę na tym świecie nieraz pocierpieć, powalczyć, pomęczyć się z sobą, ze swoją słabością, ze swoimi namiętnościami. Jak ludzie tego nie czynią, to jest coraz to gorzej. Przecież grzech, przecież rozwiązłość, przecież ten materializm, taki ślepy, beznadziejny, to rzucanie się na ochłapy tego świata, przecież to wszystko prowadzi do krzywdy, do wojen. Przecież i ta wojna, która się rozpętała… może ucichnie. Papież wczoraj (czyli 10 sierpnia 2008 – przyp.), tylu ludzi wołało do Rosji, do Gruzji: - Pogódźcie się!. – Ale przecież ta wojna, tak jak wszystkie inne, zawsze mają interes. Ktoś chce zarobić, ktoś chce coś zrobić. Zawsze (…) wszelkie działania tego typu prowadzą do tego, żeby mieć dla siebie coś, coś zyskać, a CZŁOWIEK cierpi (…). Zło jest zawsze fatalne, bo łapie najpierw w początkowych swoich postaciach, a później niszczy. Dlatego nie bójmy się przyjąć czegoś innego. A mianowicie: że coś w danej chwili jest trudne, krew się leje, Baranek jest zabity, ale to wszystko przechodzi w zmartwychwstanie, w chwałę, to wszystko świeci…”.

Pan Bóg jest
Ks. Abp S. Nowak powiedział do pielgrzymów: „Proszę (…), idźcie, nie tylko na Jasną Górę, ale idźcie w życie, do góry Bożej Horeb, do góry tego spotkania z Bogiem, idźcie z tą mądrością, że warto na tym świecie czasem się trochę potrudzić dla Boga, dla szczęścia, dla nadziei, dla zbawienia. Jako pielgrzymi idźcie na Jasną Górę i głoście wszystkim tę prawdę swoim życiem, swoim trudem pielgrzymim, swoją wiarą, swoją modlitwą. Jesteście bardzo potrzebni. Jesteście w tej funkcji pielgrzymowania całemu światu (potrzebni – przyp.). Bo fenomen pielgrzymowania na Jasną Górę jest fenomenem ogólno kościelnym. Cały świat wie, że w Polsce w sierpniu, na Wniebowzięcie, na Matkę Bożą Częstochowską, setki tysięcy ludzi idzie pieszo – w trudzie, w pokucie, szczęśliwych przy tym – by powiedzieć: - Jest Bóg, On musi być, i jest Niebo. - I by wszystkim mówić: - W górę serca. – I by wszystkim mówić: - Nie lękajcie się, Bóg jest. Bóg jest Miłością.
Niech Was Matka Boża wysłucha, niech przyjmie Waszą pielgrzymkę. Idźcie i mówcie do wszystkich, by się nie lękali, bo Bóg jest Miłością, bo jest zmartwychwstanie, bo jest nadzieja. Amen”.
Po homilii Pielgrzymi odpowiedzieli: „Bóg zapłać” i rozległy się oklaski.

* * *

W dniu wspomnienia Św. Klary Ksiądz Arcybiskup upraszał m.in. jej wstawiennictwa przed modlitwą wiernych. Modlono się też wówczas, by Św. Klara, Patronka telewizji, upraszała nam Łaski do dobrego korzystania ze wszystkich darów Bożych i wynalazków umysłu ludzkiego; by zdobycze uczonych i wynalazców przyczyniały się wyłącznie do większej chwały Pana Boga i pożytku człowieka; by pracownicy telewizji przyczyniali się do umacniania się prawdy i dobra, a korzystający z telewizji czynili to bez zaniedbywania swoich obowiązków i z pożytkiem dla swojego umysłu oraz serca (i in.).
Podziękowano też Panu Bogu w modlitwie wiernych – i później, w słowie Głównego Przewodnika Pielgrzymki – za, przypadające na 2008 rok, 50 lat posługi kapłańskiej Ks. Abpa Stanisława Nowaka, prosząc, by Jezus Chrystus, Najwyższy Kapłan wspierał go Swą mocą w dzieleniu się swoją miłością, swoim kapłaństwem, Bożym Słowem z tymi, dla których służył - co tak wspaniale dotąd czynił podczas swej posługi. Niech modlitewne wsparcie zawsze otacza Pasterza Metropolii Częstochowskiej, której częścią jest Diecezja Sosnowiecka.
Ks. Prał Henryk Januchta prosił, by Ksiądz Arcybiskup wpisał w ten Jubileusz wspólną modlitwę z Pielgrzymką Sosnowiecką przy zamku mirowskim, dziękując P. Bogu za posługę Ks. Abpa S. Nowaka dla tej Pielgrzymki. W celu upamiętnienia tego spotkania, tego Jubileuszu, podarowano Księdzu Arcybiskupowi obraz z Bazyliką Św. Andrzeja Ap. w Olkuszu, z której Pielgrzymka wyruszyła na pątniczy szlak. Ofiarowywaniu obrazu towarzyszył śpiew pielgrzymów (na góralską nutę): „Wszystkiego dobrego życzymy, życzymy…”.
Ks. Abp. S. Nowak podziękował za życzenia, dodając: „No cóż, czas leci, zegar wybił, to trudno mi się wyrzekać. Pięćdziesiąt lat temu zostałem wyświęcony na Wawelu przez Arcybiskupa Eugeniusza Baziaka. A później w Krakowie, w Seminarium przede wszystkim. We Francji na chwilę. I tak przeszło. No też służyłem Waszej Diecezji. Wy musicie też i to wiedzieć, że jestem pierwszym administratorem Diecezji Sosnowieckiej. To ja ją tworzyłem też. Bo tak kazał Kościół. I tworzyliśmy tę Diecezję. I Olkusz wyprosili też, żeby Kielce oddały. Razem (decydowano – przyp.) z Arcybiskupem Szymeckim. Tak powstawał Kościół. I Ojciec Święty (postanowił, że – przyp.), zanim Biskup Adam (…) mógł być biskupem, bo musiał być naprzód wyświęconym, to kierowałem przez kilka miesięcy Diecezją Sosnowiecką, jako administrator, przez swoich wikariuszy biskupich i generalnych, Biskupa Piotra Skuchę i Biskupa Tadeusza Pieronka (…). A na terenie większości Diecezji tyle parafii utworzyłem, tyle serca włożyłem w Zagłębie”. Ksiądz Arcybiskup wskazał też na swą posługę dla Kościoła częstochowskiego i dodał: „Niech to Wasze podziękowanie i ten obraz będzie znakiem tego, że naprawdę dziękujecie Bogu nie za mnie, bo ja jestem biednym człowiekiem, tylko za kapłaństwo w człowieku, za to, że Pan Jezus idzie przez tych księży, biskupów (…) i zbawia (…) i za to dziękujemy. Pył pokory, bo to nie dla nas takie oklaski, jako prywatnych osób, tylko dla tej tajemnicy kapłaństwa, która jest obecna w człowieku. Wszystkiego dobrego Wam życzę, Moi kochani. Wszystkiego dobrego. Niech Was Bóg wysłucha, niech Wam Pan Bóg pomaga w tym życiu niełatwym. Dużo ludzi się gubi. Nie traćcie wiary, bo jak człowiek wiarę straci, to jest tak strasznie samotny. Idzie w oblicze tajemnicy z niczym. Bez nadziei. Jest beznadziejny. Największa – to wiara. I to, co mamy od Chrztu. To jest tak wielkie. Ceńmy sobie to, bądźmy temu wierni. I na tę wierność z serca (…) Wam błogosławię”. Po czym udzielił zebranym pasterskiego błogosławieństwa, kończącego Przenajświętszą Ofiarę.

* * *

Później w Trzebniowie (jednym z miejsc postojowych) Pielgrzymi brali udział w Nabożeństwie Pokutnym, przygotowanym przez grupę Biało-zieloną. Można też było skorzystać z Sakramentu Pokuty.
Słowo wstępne podczas Nabożeństwa Pokutnego wygłosił i prowadził wspólną modlitwę przewodnik grupy Biało-zielonej Ks. Krzysztof Pasek. Następnie odczytano i odśpiewano Słowo Boże. W Ewangelii przypomniano przypowieść o Synu Marnotrawnym (Łk).

Nie chodzimy w niepokalaności
Słowo po Ewangelii wygłosił Kamilianin, Ojciec Andrzej Lang z Hutek. Zauważył m.in., że człowiek jest najpiękniejszy kiedy jest czysty, w stanie Łaski Uświęcającej. Mówiąc o Sakramencie pokuty podkreślił: „Jestem zbulwersowany, kiedy spotykam w szpitalach czy w domach opieki, czy w innych miejscach ludzi chorych czy nawet zdrowych, którzy twierdzą:
- Proszę Księdza, ja nie mam żadnego grzechu.
(…) Wówczas żartobliwie mówię:
- No chyba trzeba mi bić pokłony przed panem – czy panią – skoro jesteś bez winy chodzącym aniołem.
Nikt z nas nie chodzi w niepokalaności przez ten świat. Każdy z nas jest tylko człowiekiem – i to człowiekiem grzesznym. I obojętnie kim jest – czy to zwykłym robotnikiem, czy uczonym, czy kapłanem, czy biskupem, czy papieżem – obojętnie jaki urząd piastuje, każdy z nas potrzebuje nawrócenia. Bo nawrócenie to nie jednorazowy jakiś akt w życiu człowieka. To ciągłe (…) powroty do Chrystusa, po licznych upadkach, jakie mają miejsce w naszym życiu”.

Sakrament, który przemienia człowieka
Ojciec Kamilianin opowiedział też, że gdy był wikarym przyprowadzono do niego człowieka, który chciał popełnić samobójstwo. Pracował ten człowiek na kopalni, daleko od swojej rodziny i ta rozłąka doprowadzała go często do takiej depresji, że sięgał po alkohol i przez to znajdował się w takim stanie. Ojciec umówił się z nim na konkretny dzień, żeby przygotował się i przyszedł do Spowiedzi Św., bo już dawno nie przystępował do Sakramentu Pokuty.
„Kiedy przyszedł ten dzień – powiedział Ojciec – pytam się w kancelarii parafialnej czy ktoś się zgłosił do mnie – mówią panie, że nie. Ale po jakimś czasie przychodzi mężczyzna pięknie ubrany (…) i mówi, że właśnie chciałby się ze mną spotkać. (…) I wyobraźcie sobie, że ten człowiek całą niedzielę przygotowywał się do spowiedzi. Miał taki elaborat, na którym” były wypisane „wszystkie grzechy. (…) Rzeczywiście wyspowiadał się (…) tak bardzo szczerze, że naprawdę byłem zbudowany tą Spowiedzią. I po Spowiedzi był to nie ten sam człowiek, którego spotkałem owego wieczoru, kiedy był załamany, (…) zaniedbany od zewnątrz, niedomyty, uzależniony od alkoholu. Udzieliłem mu Komunii Świętej”.

Pięć warunków dobrej Spowiedzi
„I my, kochani, nie możemy traktować Spowiedzi tylko „z marszu”: - A, muszę iść do Spowiedzi, bo będę chrzestnym czy chrzestną, czy moje dziecko pójdzie do pierwszej Komunii; no to wypadałoby pójść do Spowiedzi. - I często przychodzą tacy młodzi ludzie nieprzygotowani: - A, ksiądz mi pomoże. – Oczywiście, spowiednik może pomóc komuś, kto ma już zaniki pamięci, kto jest (…) w (…) trudnym stanie (…) psychicznym. Ale młody człowiek, który jest zdrowy, w pełni sił, powinien (…) według tych pięciu warunków dobrej Spowiedzi przygotować się, aby Spowiedź Święta była owocna.
A więc zrobić sobie rachunek sumienia, żałować za grzechy, że obraziło się najlepszego Ojca, później przeprosić za wszystkie grzechy, postanowić poprawę, wyspowiadać się szczerze, a więc nie można zataić jakiegoś grzechu, szczególnie grzechu ciężkiego – jak to też często dzisiaj bywa: - Bo ja się wstydziłem i nie wyznałem tego grzechu. – Taka Spowiedź jest świętokradzka, moi kochani. No i zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu. Panu Bogu przez tą symboliczną pokutę, jaką kapłan spowiednik nam zadaje; bo” ona „jest tylko symboliczna, nie jesteśmy w stanie odpokutować naszych grzechów. A bliźnim – nie wystarczy powiedzieć, że ukradłem komuś coś czy z kimś się pokłóciłem, z koleżanką, kolegą, z mężem, żoną, ale trzeba się przeprosić, pojednać (gdy był grzech kradzieży, to odpowiednio zwrócić, oszczerstwo jak najskuteczniej odwołać itd. - przyp. WT).
Pamiętam jak ja szedłem do pierwszej Komunii Świętej – kontynuował Ojciec Kamilianin – Ksiądz Proboszcz, który mnie uczył, przygotowywał (…), mówił: - A teraz przed Spowiedzią przeproście waszych rodziców (…), rodzeństwo, najbliższych. – (…) To jest to zadośćuczynienie bliźniemu za popełnione grzechy”.

Idź i nie grzesz więcej
„Chrystus jest miłosierny, chce na nowo nas przygarnąć, szuka każdej zagubionej owcy, nawet tej, która już latami nie korzystała z Sakramentu Pokuty. - Tym większa jest radość w Niebie z jednego grzesznika, który się nawraca, aniżeli z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych – czytamy w Piśmie Świętym. I jest to wielka Łaska, wielka radość, kiedy człowiek zrzuci z siebie ten ciężar, ten balast, bo grzech jest takim ciężarem, takim balastem, który nosimy. I człowiek nie zazna pokoju wewnętrznego dopóki właśnie nie zrzuci tego ciężaru w Sakramencie Pokuty i nie usłyszy słów: - Idź i nie grzesz więcej.
W Piśmie Świętym bardzo często natrafiamy na momenty, kiedy Chrystus przebacza – chociażby jawnogrzesznicy, którą chciano obrzucić kamieniami, którą przyprowadzono do Jezusa, a Jezus pisał palcem po piasku. Różne są interpretacje…, czy pisał grzechy tych, którzy ją przyprowadzili…? I odwraca się, i widzi samą jawnogrzesznicę, i mówi: - Niewiasto, nikt cię nie potępił? A ona mówi: - Nikt, Panie. – I Ja ciebie nie potępiam. Idź i nie grzesz więcej”.
Następnie Ojciec dodał: „Wiemy, że w czasie Spowiedzi nikt z nas nie może powiedzieć, że nie popełni na nowo grzechów, ale musimy właśnie postanowić poprawę. I to jest ten ważny warunek dobrej Spowiedzi Świętej. I kiedy mamy to nieszczęście upaść, szczególnie popełnić grzech ciężki, nie możemy czekać bardzo długo ze Spowiedzią Świętą. Bo życie jest krótkie, widzimy ile nieszczęść, ile katastrof, ile różnych innych niepowodzeń. I szczęśliwy ten człowiek, który jest blisko Pana, który ma serce czyste, który żyje w stanie Łaski Uświęcającej. Bo on rzeczywiście jest dzieckiem Bożym. I dlatego nie tylko śpiewamy: „Dzieckiem Bożym jestem ja, Maryjo Matko ma, ja Twym dzieckiem”. Ale chcemy być tym dzieckiem autentycznie na co dzień. I tego życzę Wam z całego serca i sobie. Amen”.

Dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka
Po błogosławieństwie kapłańskim głos zabrał ks. Wojciech Koryto, który zachęcał do włączenia się w dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka – jest to dzieło skierowane do ludzi wolnych; to znaczy przede wszystkim do tych, którzy są wolni, którzy chcą pomóc innym. Wokół nas jest wielu ludzi zniewolonych różnymi nałogami, także nałogiem alkoholizmu, widzimy ich wokół siebie. I my również możemy coś dla nich zrobić, ofiarowując swoją modlitwę i post w ich intencji. Przede wszystkim to zaproszenie jest skierowane do ludzi, którzy są wolni, czyli nie mają problemów z alkoholem, może nawet wokół siebie nie mają takiego problemu, lubią alkohol, potrafią go normalnie używać - będzie to dla nich rzeczywiście pewna ofiara - i chcieliby coś zrobić dla tych, którzy utracili wolność (żyją w nałogu).
Dzieło Krucjaty Wyzwolenia Człowieka pielgrzymi mogli podjąć podczas Pielgrzymki (podpisywali deklaracje), ofiarowując jako swoje wyrzeczenie: modlitwę i post w intencji osób zniewolonych, np. post abstynencji na okres jednego roku w intencji jakiejś osoby zniewolonej alkoholizmem. Po słowie Ks. Wojciecha Koryto kilka osób należących do Krucjaty dało świadectwo.

* * *

Mniej więcej w czasie Nabożeństwa Pokutnego (przed i po) kapłani spowiadali pątników, a ich polowe konfesjonały rozłożone były na obszernym placu wokół terenu postoju. W tym roku miejsce modlitwy, pod zadaszeniem, zostało usytuowane po przeciwnej stronie polany i skałek, pod którymi w ubiegłe lata odbywały się Nabożeństwa Pokutne (a wiele lat wcześniej Apele wieczorne, gdy jeszcze Trzebniów był miejscem noclegów).
Apel wieczorny w Złotym Potoku – miejscu noclegu, o godz. 20.00, od strony muzycznej prowadził Robert Kocjan, grając na scenie razem z zespołem pielgrzymkowym z różnych grup (wokaliści, chórki, gitara, akordeon, skrzypce, saksofon, mini perkusja pielgrzymkowa). Następnie grupa Złota, której przewodnikiem był Ks. Wiesław Żmija, przedstawiła sztukę teatralną według Romana Brandstaettera: „Dzień gniewu”. Sztuka ukazywała wyjątkowo ciężką sytuację Sióstr Zakonnych ukrywających człowieka przed niemieckimi hitlerowcami w czasie drugiej wojny światowej. Piękna gra aktorów, sceneria oraz realistyczne stroje z epoki wywarły na oglądających spektakl Pielgrzymach mocne i niezapomniane wrażenie, stając się głębokim przeżyciem duchowym i kulturalnym.

* * *

12 sierpnia 2008, w Złotym Potoku, ok. godz. 7.30, po złożeniu namiotów, pątnicy zgromadzili się na wspólnej Eucharystii. Przewodniczył jej, głosząc też homilię, Notariusz Sosnowieckiej Kurii Diecezjalnej Ks. Andrzej Górka. Bardzo ważnym punktem tej Mszy Św. było telefoniczne połączenie z, chorym wówczas, Ks. Bpem Adamem Śmigielskim. Pasterz Diecezji Sosnowieckiej - który później, w wyniku postępującej choroby, 7 października 2008 zakończył swą ziemską pielgrzymkę, idąc do Domu Ojca - pozdrowił wówczas pielgrzymów i wygłosił Słowo. Było to ostatnie Słowo Ks. Bpa Adama Śmigielskiego skierowane bezpośrednio do pątników podczas Pieszej Pielgrzymki Sosnowieckiej na Jasną Górę. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie… .
Słowo na początku Eucharystii wygłosił Ks. Prałat Henryk Januchta, Główny Przewodnik Pielgrzymki, m.in. szczególnie polecając opiece P. Boga Ks. Bpa Adama Śmigielskiego, jego trudy, chorobę i cierpienie.

Bądźmy uczniami Chrystusa
- Idąc na Jasną Górę, aby razem z Maryją spotkać się z Chrystusem, przeżywacie czas rekolekcji w drodze – mówił podczas homilii Ks. Andrzej Górka do zebranych pielgrzymów i współbraci w kapłaństwie. – Rozważacie hasło swojej Pielgrzymki, hasło programu duszpasterskiego Kościoła w Polsce: „Bądźmy uczniami Chrystusa”. Podpowiedzią jak to zrealizować są słowa samego Chrystusa: - Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze Krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z Mego powodu, ten je zachowa.
„Chciałbym, żebyśmy się wspólnie zastanowili nad (…) słowami Chrystusa (z Liturgii Słowa – przyp.): - Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w Królestwie Niebieskim. - Nie chodzi mi o to, żebyśmy mówili dzisiaj, kto jest mniejszy czy większy w Królestwie Bożym. Ale jeśli chcemy być uczniami Chrystusa, to musimy się stać jak dzieci. Odmienić się jak dziecko, by stać się jak dziecko. A dosłownie to znaczy nawrócić się, czyli odmienić swoje myślenie, patrzenie, ocenianie”.

Być jak dziecko, a nie zdziecinnieć
„Dziecko wierzy, że Bóg może wszystko. I takiej wiary nam potrzeba (…). Mamy się stać jak dzieci. Ale nie chodzi o to, żebyśmy byli dziecinni (…), żebyśmy zdziecinnieli. Pięknie to ujął Ks. Jan Twardowski:
Dziecinny przypomina zdziecinniałego. Słyszałem o kilku starszych panach. Jeden miał rozbić łyżeczką jajko na miękko, ale trzymając ją zapomniał, co ma z nią zrobić i zaczął stukać żonę. Inny zatrzymał się na schodach i zapytał:
- W którą stronę idę? Czy do góry, czy na dół, bo zapomniałem.
Jeszcze inny wrócił ze spaceru do domu i tak się zagubił, że położył parasol do łóżka, a sam stanął w kącie.
Pięknie to ujął Ksiądz Twardowski. Bo przecież nie o to chodzi, żebyśmy tacy byli dziecinni, infantylni, nieodpowiedzialni”.

Cechy dziecka
- Chrystus chce, byśmy wszyscy się stali jak dzieci – kontynuował Ksiądz Notariusz. – I dobrze by było zaobserwować, jak dziecko się zachowuje, co mówi, jak postępuje, jakie są jego relacje do rodziców?
„Zacznijmy od zrobienia listy tych cech, które mają dzieci, a których my nie mamy, bo żeśmy je gdzieś pogubili – można powiedzieć: już żeśmy wydorośleli, inaczej zestarzeli się. Jakie są więc dzieci? Dzieci są: ufne; są podatne na naukę; kiedy cierpią, patrzą na swoich rodziców; są poddane autorytetom; pragną wzrastać; są brutalnie szczere; znają wagę zabawy; kochają odpoczywać w ramionach rodziców”.
Postarajmy się teraz zobaczyć, co to znaczy?:

Dzieci są ufne
- Co to znaczy? Dzieci są ufne - dziecko ma pewność, że nie upuścimy go, że jest w rękach ojca, matki, w rękach drugiego człowieka.
I teraz – w dziedzinie wiary. Czy my takie zaufanie mamy? Jeślibyśmy mieli zaufanie do Pana Boga, to byśmy Mu poświęcili niedzielę, zrobilibyśmy wszystko w sześć dni, a w niedzielę byśmy świętowali. Gdybyśmy mieli większe zaufanie do Pana Boga, to nie brakowałoby w naszym życiu czasu na modlitwę.

Szukają pomocy w cierpieniu
- Dzieci w chwilach cierpienia patrzą na rodziców jak oni się zachowują, szukają pomocy u rodziców. Jak dziecko się skaleczy, od razu leci do mamy, taty. Oczywiście płacze, ale też wtedy widzi, jak ojciec, matka się zachowują. Czy go opatrzy, czy pomoże.
Zwróćmy uwagę, że w Piśmie Świętym są dwie postacie – przynajmniej – które w chwilach cierpienia idą do Boga. Taką postacią był Hiob. Wszystko stracił, a on wierzy, że Bóg jest dobry i odnajduje tego Boga, i znów Bóg go obdarza – i potomstwem, i bogactwem. Kobieta cierpiąca na krwotok też widząc szansę być uzdrowioną, dotyka się Chrystusa i On ją uzdrawia. Zobaczmy jak my się zachowujemy w czasie cierpienia. Wszędzie idziemy, tylko nie do Pana Boga po pomoc. Czy źródło Jego Łaski wygasło? Bóg jest pełen miłości i miłosierdzia, tylko trzeba mieć wiarę, żeby być uzdrowionym.

Wiedza potrzebna do wiary
- Dzieci są podatne na naukę. Pytają: dlaczego?, po co?, co to jest? Zobaczmy, że dziecko łatwiej się uczy. Gdy my dzisiaj mamy się czegoś nauczyć, z jakim trudem nam to przychodzi, ile musimy poświęcić czasu. A dziecko od razu, można powiedzieć, „chwyta”.
I my w wierze też mamy się uczyć. Mamy być podatni na to, co mówi Chrystus. Po co Liturgia Słowa?, po co biskupi kierują do nas swoje Słowa?, po co księża mówią kazania?, po co katecheza? Po to, żebyśmy się uczyli. Ale, żeby się uczyć, trzeba mieć pokorę: że się wszystkiego nie wie, że drugi człowiek może mnie czegoś nauczyć, powiedzieć, czego nie wiem.

Chrystus i zasady
- Dzieci poddają się autorytetom i zasadom. Zauważmy, że dziecko chce mieć jasne odpowiedzi i chce mieć autorytet. Pierwszym autorytetem – to mama, tata. I jak rodzic coś powie, że tak jest – nie zmienimy poglądów dziecka. - Bo tak mama powiedziała. Bo tak tata powiedział. – Wiadomo, że to już później mija. I w pewnym momencie nie liczą się już zasady, nie liczy się mama, tata, bo ja lepiej wiem, bo ja mam większe doświadczenie, bo ode mnie się zaczął świat, bo ja jestem młody, pełen sił i to ja decyduję o sobie.
Człowiek wierzący też ma jednego Mistrza. Można inaczej powiedzieć: powinien mieć jednego Mistrza – Jezusa Chrystusa. A jak jest w życiu? Tylu mamy fałszywych bogów, fałszywych mistrzów, swoich idolów. I co? Starzeją się, umierają. A Chrystus jest. Chrystus jest ten sam, wczoraj i dziś. I zawsze ma czas i Słowo, i Miłość do mnie. Ale też mówi do nas i stawia wymagania. Pamiętamy Sługę Bożego Jana Pawła II. Dlaczego młody człowiek przychodził do niego? Bo wprost mu powiedział: jeśli chcesz być dobry, dobrze przeżyć życie, osiągnąć Niebo, to miej zasady, wymagaj od siebie, bądź kimś. Jesteś wierzący – masz być kimś, a nie bublem. Ale trzeba znać Boże Przykazania, znać Bożą Ewangelię, trzeba się nimi kierować.

Co wyrosło z naszej wiary?
- Dzieci mają pragnienia, aby rosnąć – kontynuował Ks. Andrzej Górka prezentację cech dziecka. – Pamiętamy te zabawy dzieci w mamę, tatę (zabawy w dorosłego człowieka). Dzieci chcą być szybko dorosłe. Szybko chcą, jak tata, pracować, jak mama, zajmować się kuchnią; być policjantem, księdzem i tak dalej. Wtedy jakoś widzimy, że chcą rosnąć.
A czy w nas – ludziach wierzących – rośnie wiara? Przecież ta wiara na początku była jak ziarnko gorczycy. A co z niej wyrosło? Co z niej wyrosło?

Szczerość do bólu
- Dzieci są brutalnie uczciwe. Ileż jest zabawnych sytuacji. Kiedy sąsiadka pyta mamę z dzieckiem o jakąś sprawę i mama zaczyna kręcić czy powie nieprawdę, dziecko od razu wszystko powie. Zaraz mama czerwona, bo okłamała sąsiadkę. Ileż takich sytuacji jest:
- Kochane dziecko, chodzisz do kościoła?
Patrzy na mamę, tatę, nie wie, co powiedzieć, ale w końcu mówi:
- Nie chodzę, bo mama nie chodzi, tata nie chodzi.
Dziecko jest szczere do bólu.
Czy my jesteśmy tacy szczerzy – szczerzy nawzajem do siebie? Tutaj jest, Kochani, potrzebna uczciwość, szczerość, prawdomówność. A więc to, że my mamy być, mówiąc językiem młodzieżowym, OK. wobec drugiego człowieka, OK. wobec Pana Boga, OK. wobec swojego sumienia. A ileż jest sytuacji, kiedy poddajemy się otoczeniu. Nie wychylimy się, bo koleżanka, kolega tak postępuje, tak myśli, a ja, jako wierzący, nie mogę być przecież inny. Ale czy o to chodzi? Chrystus oczekuje od nas wierności. Wierność oczywiście kosztuje, ale wtedy masz komfort. Sumienie ci nic nie wyrzuca.

Cieszyć się z drobiazgów
- Dzieci znają wagę zabawy. Dzieci lubią się bawić. Ale w sposób naturalny. Lubią grać w gry, ale nie po to, żeby wygrać kolejny raz, ale po to, żeby się pobawić, poprzebywać, żeby się zrelaksować.
My, jako ludzie wierzący też przecież mamy się zrelaksować. Mamy, można powiedzieć, „bawić się” w ten siódmy dzień. Przecież Bóg odpoczął. Ale czy o takie zrelaksowanie chodzi, żebyśmy chodzili po sobocie, wiadomo jak – żeby głowa bolała i tak dalej?, nie mieli już sił na nic? Nie. Chodzi o przeżywanie niedzieli, żeby mieć czas, żeby odpocząć, zrelaksować się, żeby zadbać o swoją duszę, ale również zadbać o swoje siły fizyczne. Widziałem w niedzielę, jak wyjechałem, po Mszy – malują pasy na osiedlu. Jakby nie mieli kiedy! Czy po to jest ta niedziela, żebyśmy sami ją oddawali komuś, a nie świętowali, nie bawili się? Tak bardzo jesteśmy zestresowani. A przecież Pan Bóg tak pięknie poukładał ten świat. Dał nam niedzielę, żebyśmy świętowali.
Ksiądz Notariusz przytoczył też list ojca, który pisał, jak dzieci potrafią się cieszyć z drobiazgów swego życia, pisał, by je w tym naśladować, bo kiedyś możemy się obejrzeć i zdać sobie sprawę z tego, że to były wielkie rzeczy. Zastanawiał się, czy dzieci są (tylko) po to, by je uczyć, czy aby się uczyć (też) od nich. Nic dziwnego, że Pan Bóg kocha małe dzieci.

Oddać się Ojcu
- Dzieci odpoczywają na ojca ramieniu. Dziecko wybiega, gdy matka wraca, wybiega, gdy ojciec wraca i rzuca się w jego ramiona. Piękny jest to obraz, gdy dziecko na rękach mamy, taty śpi. Czuje się bezpieczne.
Zwróćmy uwagę, że potrzeba nam właśnie takiego oddania się w ramiona Boga. Czy my, jako ludzie wierzący, pochylamy, składamy swoje ręce, swoje serce, swoją głowę w ramiona naszego Ojca w Niebie?

Złożyć siebie w ramionach Ojca
- Studenci pewnego uniwersytetu zostali poproszeni o wykonanie na koniec tygodnia zadania domowego – powiedział Ks. A. Górka. - Miało nim być długie i czułe objęcie własnego ojca. Jeden z nich mówi:
- Nie mogę tego zrobić. Mój ojciec umarłby z przerażenia.
Drugi:
- …poza tym mój ojciec przecież i tak wie, że go kocham.
Profesor na to mówi:
- To znaczy, że nie jest to takie trudne. Dlaczego więc tego nie zrobisz, nie zrobicie?
W poniedziałek wszyscy opowiadali ze zdziwieniem o tym, jak niezwykłe rezultaty przyniosło to doświadczenie. Pierwszy powiedział:
- Mój ojciec rozpłakał się.
Drugi natomiast dodał:
- To nieprawdopodobne. Mój ojciec podziękował mi za to.
Jako ludzie wierzący mamy gdzie składać siebie. Czy my w tych Rękach otwartych dla nas składamy siebie? Czy Bóg może odczuć, że my Go kochamy? Albo inne pytanie: czy my odczuwamy, że Bóg nas kocha?

Jesteśmy świątynią Ducha Świętego
- Kochani Pielgrzymi – mówił dalej podczas homilii Ks. Andrzej Górka. – Mamy się stać jak dzieci, aby być uczniami Chrystusa. Jest to proste. Zaobserwujcie… dzieci: jak się zachowują? Ale, paradoksalnie, Chrystus nam przypomina (w Liturgii Słowa na tamten dzień) to, co powinno być codziennością naszego życia. Bo przecież poprzez Chrzest przyjęty, my jesteśmy dziećmi Bożymi. Został wylany na nas Duch Święty.
Do młodych ludzi Ksiądz Notariusz powiedział, by powrócili do tych słów, które Ojciec Święty Benedykt XVI powiedział w Sydney do młodzieży o Duchu Świętym: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Ducha Świętego i że Bóg mieszka w Was? Czy zapomnieliście, że jesteście dziećmi Bożymi?”.

Zadanie domowe
Kochani Pielgrzymi, dziecko lubi odrabiać zadania domowe. Pozwólcie, że zadam Wam takie zadanie, żebyście odrobili:
Pamiętamy, dzieci są bardzo zadowolone, gdy w czasie rekolekcji ksiądz rekolekcjonista zada jakąś pracę i przynoszą ją chętnie, nawet na koniec rekolekcji, gdy sobie przypomną, że jeszcze nie odrobiły zadania - oczywiście przy pomocy mamy, taty, starszego brata, starszej siostry. Ale odrabiają. Miałbym takie zadanie dla Was wszystkich: żeby czas Pielgrzymki, wasze pielgrzymowanie, nie skończyło się na Jasnej Górze, ale żebyście, tak jak w czasie pielgrzymowania, pamiętali o Bogu, pamiętali o modlitwie, o Mszy Świętej; pamiętali o tym, że można przy parafii się zaangażować w grupę, że można przy parafii być jedno, być wspólnotą, że można sobie pomagać, żeby ten czas śpiewania Godzinek był przedłużony w parafiach, żeby Różaniec był obecny w naszym życiu; żeby nie tylko babcia, dziadziuś się modlili na Różańcu, ale również dziecko i młody człowiek. Postarajcie się również wykonywać, tak jak tutaj, czyny miłości względem swojego brata, siostry, gdy wędrujecie, gdy sobie pomagacie; żeby w parafii również były te więzy miłości, te więzy, można powiedzieć, braterskie, żebyśmy patrzyli, gdy pójdziemy do naszego kościoła parafialnego, na swoich sąsiadów, jako na siostrę i brata. I myślę jeszcze, żebyście patrzyli również, tak jak teraz patrzycie i w czasie pielgrzymowania, na swoich duszpasterzy, żebyście patrzyli właśnie okiem miłości, zaufania, żebyście również później pamiętali, że jest ksiądz – jeśli macie problem, przyjdźcie do niego. Mamy stać się jak dzieci. I życzę wszystkim, żebyśmy właśnie tacy byli. Nie dziecinni, ale jak dzieci, które ufają, które kochają, które są szczere, które składają swoje życie w ramionach kochającego Boga Ojca. Amen.
Pątnicy odpowiedzieli: - Bóg zapłać.


Ostatnie Słowo Księdza Biskupa Ordynariusza do Pielgrzymów
Pan Bóg obdarzył mnie najcenniejszym darem…
Pod koniec Mszy Św. Ks. Prałat Henryk Januchta połączył się telefonicznie z Ordynariuszem Diecezji Sosnowieckiej Ks. Bpem Adamem Śmigielskim SDB, który nie mógł być bezpośrednio obecny wśród pielgrzymów z powodu ciężkiej choroby. Ksiądz Prałat powiedział, że wszyscy zebrani w Złotym Potoku serdecznie, pięknie Księdza Biskupa pozdrawiają, po czym zebrani potwierdzili te słowa oklaskami oraz głośnymi wiwatami. Ks. Bp A. Śmigielski powiedział (poprzez połączenie telefoniczne, podłączone do nagłośnienia pielgrzymkowego):
- Byłem z Wami, kiedyście rozpoczęli Pielgrzymkę i kiedy słyszałem słowa Księdza Kanonika Henryka, kiedy mówił, że Pielgrzymka będzie trwała pięć dni. To nie jest zwykła wycieczka, tylko to jest pielgrzymka wiary do Matki Bożej, która czeka na Was ze Swoim Synem Jednorodzonym. Byłem z Wami, kiedy padał deszcz i sobie myślałem: mój Boże, ten deszcz to nie jest kara Boża, tylko Błogosławieństwo Boże, bo deszcz i rosa w Starym Testamencie oznacza szczególną łaskawość Bożą. Obecnie - wczoraj i dzisiaj - jestem z Wami, kiedy piękne słońce świeci.
„I pamiętajcie o tym, że Wy pielgrzymujecie na Jasną Górę po to, ażeby spotkać się z Maryją (…), która daje Wam Jezusa po to, ażebyście tego Jezusa nieśli w świat. Kochani, Ojciec Święty Benedykt XVI, kiedy przemawiał do Was w Sydney, do młodzieży całego świata w swoich przedstawicielach, powiedział, że macie być świadkami: Otrzymacie moc Ducha Świętego i będziecie Mi świadkami na całej ziemi.
Ja osobiście życzę z całego serca, ażebyście byli świadkami nie tylko wtedy, kiedy pójdziecie na Jasną Górę, ale żebyście byli świadkami wszędzie tam, gdzie przyjdzie Wam żyć, pracować, spędzać czas, naukę później i ewentualnie konwertować z innymi. Potrzeba nam ludzi mężnych, wspaniałych, dobrych” – takich ludzi potrzebuje dzisiejsza Polska.
„Kochani, jestem z Wami całym (…) moim umysłem i sercem. Niestety, Pan Bóg obdarzył mnie najcenniejszym darem, mianowicie darem choroby, która uniemożliwia mi pielgrzymować z Wami i spełniać normalnie swoje obowiązki. Właściwie od dwóch miesięcy jestem poddany bardzo trudnej i poważnej terapii. Mam nadzieję, że wszystko” (poukłada się tu) „dobrze. Ale jednak muszę w tej chwili… . Tak jak Wy pielgrzymujecie i śpiewacie, i medytujecie, i słuchacie najrozmaitszych konferencji, tak samo ja tutaj, w zaciszu mojego domu, względnie tam, gdzie czasami jestem, również modlę się i codziennie, nie tylko” w czasie obecnym, „ale przez całe moje, właściwie, życie biskupie, modlę się za Was. Zawsze jedną dziesiątkę Różańca odmawiam za młodzież, a w sposób szczególny modlę się za Was.
Kochani, pozdrawiam przede wszystkim na pierwszym miejscu tak bardzo drogiego mi i kochanego Księdza Prałata (…) Henryka Januchtę, pozdrawiam moich drogich Księży, którzy z Wami idą, pozdrawiam” grupy pielgrzymkowe, „o których słyszałem z ust Księdza Kanonika, kiedy” wyruszaliście razem „na Jasną Górę – mam nadzieję, że w liczbie 1500 czy więcej dojdziecie tam, do Tronu Matki Najświętszej 13-go. Niestety, nie będę z Wami mógł tam celebrować Mszy Świętej wieczorem o godzinie 20.00, tak jak to zawsze było, ale będzie tam mój Ksiądz Biskup Piotr, który będzie celebrował i na pewno będzie modlił się z Wami. Kochani, życzę Wam dużo radości, dużo pogody, dużo optymizmu. Nie traćcie nadziei. Pamiętajcie, że Polska należy do Was, że jesteście - tak jak Ojciec Święty Jan Paweł II często do Was przemawiał: – (…) nadzieją Kościoła, Wy jesteście nadzieją świata, Wy jesteście moją nadzieją. - Być nadzieją, to jest rzecz wielka. Ta nadzieja musi mieć silny fundament w Jezusie Chrystusie.
I jeszcze (…) jedną prawdę pragnę Wam przekazać – to, co Ojciec Święty Benedykt XVI powiedział dwa lata temu na Błoniach krakowskich: Budujcie dom na Skale, dom Waszego życia. Tą Skałą jest Jezus Chrystus. Nie dajcie się zwieść, idźcie pod prąd wszelkim ludzkim zachciankom, bo jeszcze raz powtarzam, że od Was będzie zależała nasza przyszłość, będzie zależała przyszłość Kościoła, przyszłość naszego Narodu, przyszłość świata. Jestem przekonany, że właśnie to, że Wy idziecie pieszo na Jasną Górę – i idziecie nieco okrężną drogą, nie tymi prostymi drogami (…), ale nieco dłuższą drogą po to, ażeby mieć czas na medytację, czas na modlitwę – posłuży Wam ku temu, ażebyście (…) wrócili do swoich domów, do swoich mieszkań, do swojego środowiska, do swoich kolegów, do swoich parafii odnowieni wewnętrznie. Dlatego też jeszcze raz zapewniam Was o mojej serdecznej modlitwie.
Będę się modlił – i modlił się codziennie - za Was, ażebyście w zdrowiu, w radości dotarli do Tronu Matki Najświętszej i żebyście tam przedłożyli swoje najcenniejsze, najwspanialsze prośby. I wracajcie nie sami. Bo rolą Matki Najświętszej jest, ażeby Wam dała Jezusa, Swojego Syna Jednorodzonego – Jezusa Chrystusa. To jest najcenniejszy dar, jaki Ona dała Świętej Elżbiecie, jaki Ona daje przez wieki naszemu Narodowi i dzięki temu nasz Naród istnieje - właśnie dlatego, że mamy Maryję i mamy Jezusa.
Pozdrawiam Was jeszcze bardzo serdecznie…”.
Ks Bp A. Śmigielski mówił, że przyjmuje cierpienie jako cenny dar. Dziś, gdy odszedł już do Domu Ojca prosimy Go, by wyjednywał dla naszej Diecezji oraz jej nowomianowanego (4 lutego 2009) Biskupa Ordynariusza, Ks. Prałata Grzegorza Kaszaka, Łaski u Pana Boga. I modlimy się, by Jezus Chrystus przyjął czym prędzej Czcigodnego Księdza Biskupa Adama w poczet Świętych, do radości Królestwa Bożego w Niebie. Bo wprawdzie nasza czasoprzestrzeń w wieczności zostaje zawieszona - więc nie o terminy tu chodzi - ale wierzymy, iż Ksiądz Biskup Adam Śmigielski to kapłan bogaty w zasługi przed obliczem Boga, godzien Nagrody Wiecznej i upamiętnienia jego świadectwa świątobliwego życia dla uświęcenia nas oraz kolejnych pokoleń.

Dobre Słowo dla dzieci Bożych
Oprawę liturgiczną Eucharystii przygotowały grupy Fioletowa i Złota. Na koniec podziękowania i informacje przekazał Kierownik Pielgrzymki, Ks. Prał. H. Januchta – m.in. złożył ogromne podziękowania i gratulacje dla grupy Złotej, na ręce Ks. Wiesława Żmii, Przewodnika tej grupy, za przedstawiony poprzedniego dnia w Złotym Potoku, podczas Apelu, spektakl wieczorny. Podziękował też za ofiary złożone na rzecz potrzebującej pomocy Alicji. Ks. Prał. H. Januchta powiedział później o przygotowywaniu księgi, będącej znakiem miłości do Pasterza Diecezji Sosnowieckiej, zachęcając pątników, by wpisywali się do niej.
Po tych informacjach – po Komunii Św. - składano deklaracje Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Modlitwie przyrzeczenia z deklaracji przewodniczył Ks. Wojciech Koryto. Patronem Krucjaty jest Św. Stanisław, Biskup i Męczennik. Szczególnym wzorem dawania ofiary z siebie, zwłaszcza wzorem dla osób podpisujących deklaracje, jest też Św. Maksymilian Kolbe.
Na koniec Ks. Notariusz Andrzej Górka złożył wszystkim życzenia, razem z Dobrym Słowem na cały dzień: „Wokół Ciebie radość, wesele, wszędzie tętni pełnia życia. I Ty Przyjacielu bądź radosny jak dziecko. Jak dziecko zadowolony ze wszystkiego, jak dziecko pełny ufności, jak dziecko pełen szczerej i prostej ku wszystkim miłości, jak dziecko pełne podziwu dla wszystkiego, jak dziecko, dla którego wszystko jest piękne, dobre i czyste, jak dziecko, które nie zaprawiło jeszcze wszystkiego jadem zła, jak dziecko bezinteresowny, jak dziecko uśmiechnięty i radosny. Gdy przestaniesz być takim dzieckiem, świat stanie się dla Ciebie strasznym, a życie udręką. Odmieńmy nasze życie i stańmy się jak dzieci”.
W czasie drogi Ks. Prałat Jan Szkoc, jak co roku, rozdawał pątnikom słodycze.
Wieczorem, po kolejnym dniu wędrówki pełnym modlitwy i śpiewu, ostatni Apel pielgrzymkowy (o godz. 20.00) odbył się w miejscu noclegu w miejscowości Srocko, niedaleko Olsztyna (omijając go wcześniej). Prowadziła Apel grupa Biało-niebieska, którą kierował Ks. Jacek Michalak. Wówczas też podziękowano sobie za wzajemną pomoc i służbę w ramach pielgrzymki – tą częścią spotkania pokierował Ks. Prał. Henryk Januchta – Główny Przewodnik Pielgrzymki. Miała wówczas miejsce prezentacja grup pielgrzymkowych (zwłaszcza od strony muzycznej) i podziękowania dla poszczególnych księży przewodników.

* * *

Ostatniego dnia pątniczego trudu, 13-go sierpnia 2008, Pielgrzymka wyruszyła przed Oblicze Matki Bożej w Jej Jasnogórskim wizerunku o godz. 9.00. Późniejsza niż we wcześniejsze dni pątniczej wędrówki pora wyjścia wiązała się z faktem, iż Pielgrzymka poprzedniego dnia - czyli 12-go sierpnia - doszła do Srocka, a więc trochę dalej, a jednocześnie bliżej celu, by o wyznaczonej godzinie (po jednym postoju po drodze) wejść na Jasną Górę.

Z ucznia stać się świadkiem Chrystusa
Słowa powitania z wałów jasnogórskich, na początku wieczornej Eucharystii o godz. 20.00, skierował do Pielgrzymów Podprzeor Jasnej Góry Ojciec Sebastian Matecki. Zauważył on, iż Zakon Ojców i Braci Paulinów przeżywał w 2008 roku „piękną datę jubileuszową”: Siedemset (700) lat od zatwierdzenia tej Rodziny Zakonnej przez Stolicę Apostolską, a więc odkąd mogli oficjalnie zaistnieć w Kościele i nadal pełnić posługę, którą już wcześniej rozpoczęto na Węgrzech.
Następnie Ojciec Podprzeor powitał na Jasnej Górze: XXX Pieszą Pielgrzymkę Diecezji Radomskiej (w liczbie aż 7100), XXVII Pielgrzymkę Pieszą z Diecezji Kieleckiej, XX Pielgrzymkę Pieszą z Diecezji Włocławskiej, XVIII z Turku, z Dzierżaw i z Konina, XVII Sosnowiecką Pielgrzymkę Pieszą na Jasną Górę. Pozdrowił też gorąco i powitał, w imieniu własnym, klasztoru i wszystkich obecnych, „najdostojniejszych, czcigodnych, kochanych Pasterzy” Diecezji, z których przybyły Pielgrzymki: Ks. Bpa Zygmunta Zimowskiego z Radomia, który przewodniczył tej Najświętszej Eucharystii; Ks. Bpa Kazimierza Ryczana, Pasterza Diecezji Kieleckiej; Ks. Bpa Wiesława Meringa z Diecezji Włocławskiej; Ks. Bpa Piotra Skuchę z Diecezji Sosnowieckiej, dodając: „Przez jego osobę przekazujemy serdeczne pozdrowienie i łączność w modlitwie czcigodnemu Księdzu Biskupowi Adamowi Śmigielskiemu – Ordynariuszowi”; następnie pozdrowił: Ks. Bpa Kazimierza Gurdę – Pielgrzyma z Kielc – „dziękujemy za wspaniały przykład pielgrzymowania, kontynuacji poprzednika Ks. Bpa Mieczysława Jaworskiego – świętej pamięci”. Później pozdrowił Kierowników poszczególnych Pielgrzymek, m.in. Ks. Henryka Januchtę z Diecezji Sosnowieckiej. Zbiorowo pozdrowił wszystkich kapłanów, dziękując im za trud, kleryków, służby pielgrzymkowe i wszystkich pielgrzymów, witając przybyłych. Pozdrowił też i powitał Prezydenta Radomia, Burmistrza Starachowic i Burmistrza Miasta Olkusza – jako, że w Pielgrzymce Sosnowieckiej szedł Pan Burmistrz Dariusz Rzepka z Olkusza - oraz władze na pewno wielu innych miast.
Ojciec Podprzeor dodał: - „Uczeń Chrystusa to ten, który prawdziwie się chce uczyć, który słucha i naśladuje (…). Przyszliście, po tych dniach właśnie, jako uczniowie Chrystusa, wpatrzeni w Maryję i wpatrzeni – w tym roku – w Świętego Pawła Apostoła (w Roku Św. Pawła). W te dwa niedoścignione wzory, a jednak wzory do naśladowania”. Wzory, jeśli chcemy być wzorowymi uczniami. „Moi Drodzy zabierzcie z tej pielgrzymki i tu z Jasnej Góry to przesłanie – to jedno jedyne, ale aż tak wielkie, byśmy rzeczywiście byli uczniami. A uczeń, to ten, co idzie za nauczycielem, wpatruje się w niego, wsłuchuje się w jego słowo, stara się zapamiętać” i to słowo „trawić” w sobie, aby ono później przybrało konkretną postać postępowania, aby znalazło zastosowanie w życiu. „Takimi uczniami chcemy być w stosunku do Chrystusa, wpatrzeni w Maryję i Św. Pawła”. Niech tak będzie. W tym pielgrzymowaniu padło tyle wspaniałego ziarna na glebę Waszych serc, przeoranych modlitwą, skruchą, postem, Spowiedzią. „Niech Maryja oręduje za nami, byśmy byli uczniami, którzy naprawdę Ją” rozumieją „i którzy przynoszą chlubę Chrystusowi, którzy z uczniów stają się prawdziwymi świadkami”.

Jak upominamy grzeszącego brata
Przed Słowem Bożym Ksiądz Biskup Mering, powitał w imieniu wszystkich Ks. Abpa Stanisława Nowaka, Metropolitę Częstochowskiego, Gospodarza tego Sanktuarium i tej Diecezji, wyrażając w ten sposób wdzięczność za jego obecność w tym bardzo ważnym dla pielgrzymów dniu.
Podczas homilii, wygłoszonej następnie przez Ks. Bpa Meringa, pątnicy usłyszeli, w nawiązaniu do Ewangelii o upomnieniu brata, który zgrzeszy, słowa wskazujące na to, jak ciężko jest przyjąć nam upomnienie, jak przenosimy winę na „tego drugiego” (twierdząc, że to on zgrzeszył, nie ja, nie ktoś mi bardzo bliski), jak trudno jest nieraz napominać innych, gdy tak negatywnie te napomnienia są nieraz przyjmowane. „Kiedyś upominali nas rozmaici ludzie: nauczyciele, księża, rodzice”. Dzisiaj - jak słyszymy - nauczyciel boi się upominać swoich uczniów, bo boi się, że usłyszy „w odwecie zniewagę, kąśliwe, niewłaściwe słowo, a czasem nawet i (będzie) uczynek. Ksiądz obawia się upominać swoich wiernych, ponieważ ci opiszą, doniosą – do TVN-u, ponieważ nie wypada dzisiaj upominać, bo inne są czasy”. Jakieś trzydzieści lat temu w Ameryce pewien ksiądz obawiał się zwrócić uwagę swoim wiernym, że w kościele powinni zdjąć jednak czapki, bo bał się, że kiedy im powie, natychmiast przeniosą się do innych kościołów, do innych wyznań, których tam było, na tej samej ulicy, jeszcze ze 40-ci czy 50-ąt. A więc „inne czasy”, „nie wypada”. „A rodzic, jeżeli chce wychowywać, to bezstresowo – to jest jedno z najmodniejszych dzisiaj określeń, tak jakby bezstresowe było życie, tak jakby ciągle nie przynosiło nam trudnych sytuacji, z którymi musimy umieć się zmierzyć, które musimy z (…) godnością pokonać, z których musimy wyjść. A na dodatek chcą wychowywać tak jak „kumple” (…). Ileż razy słyszałem, jadąc pociągiem, dzieci mówiące do swoich rodziców po imieniu. Po imieniu mówi się właśnie do kolegów, do tych, z którymi bawimy się na podwórku, z którymi gramy w piłkę, z którymi razem pracujemy. Ale do rodziców? To ma być nowoczesność i postępowość? Nawet Bóg usuwany jest jako Wychowawca, jako Autorytet z naszego życia. Uznaliśmy, także i my, Polacy (…), że nie jest nam koniecznie potrzebny”.

Trudno dziś być uczniem Chrystusa
Jakiś profesor napisał niedawno takie zdanie: „im kto jest inteligentniejszy, tym mniej jest religijny (…). Zastanawiałem się przez moment, jak to zatem jest z inteligencją na przykład Einsteina, Newtona, a nawet Darwina, bo przecież i on zakończył swoje słynne dzieło „O pochodzeniu gatunków” hymnem na cześć Boga Stwórcy. Nie mieli problemów z wiarą”. Kilka lat wcześniej z kolei ten sam profesor twierdził, że kobiety są głupsze od mężczyzn. „A zatem dość trudno uwierzyć, że to nowe odkrycie jest mądrzejsze niż tamto stare (…). Wszystko to zresztą w ludzkiej historii już było”. Engels w nauce widział głównego sprzymierzeńca w zwalczaniu religii. A w pierwszym projekcie traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej korzeni europejskich doszukiwano się w tradycji greckiej, rzymskiej, oświeceniowej, tak jakby nic się nie działo w pierwszym europejskim tysiącleciu po rozpadzie imperium rzymskiego. „Zapomniano o Europie chrześcijańskiej, która miała wspólne odwołania nie tylko do religii, ale także do obyczajów, prawa, języka, kultury”. Wolter, który nie był człowiekiem wiary, mówił jednoznacznie: Europa jest chrześcijańska.
„Święty Paweł, który w tym roku tak często nam towarzyszy, napisał kiedyś do takich samych jak my, chrześcijan w Rzymie: - Podając się za mądrych, stali się głupimi, Prawdę Bożą przemienili w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć i jemu służyli, zamiast służyć Stwórcy. - Zapamiętajmy to zdanie (…).
Politycy nie chcą już czuć się odpowiedzialni przed Bogiem (…), a to po wielokroć ważniejsze. Ale my? - chyba jeszcze tak. Ten sam Św. Paweł mówił o tych, którzy nie chcą czuć odpowiedzialności: - Ich chluba w tym, czego powinni się wstydzić! – Myślałem o tym zdaniu, kiedy kobieta, na oczach całej Polski, mówiła o tym, że niejednokrotnie dokonywała, tak zwanego „przerywania ciąży”, czyli zabójstwa swojego nienarodzonego dziecka. - Ich chluba w tym, czego powinni się wstydzić. – Czy MY nie mamy przypadkiem podobnych pokus? Bo tak myślę, że słabością dzisiejszego Kościoła, źródłem jego rozmaitych lęków, nie jest ani prześladowanie, ani oskarżenia, ani kłamstwa kierowane przeciw niemu - bo to było zawsze - tylko oziębłość chrześcijan, nasza oziębłość, nasza bezmyślność, to bezsensownie powtarzane zdanie: - Przecież mówili w telewizji. – Bezkrytyczna wiara w gazetę, w telewizję, w internet. To z nich czerpiemy wprawdzie rzeczy mądre i dobre, ale równie pełną garścią złe i głupawe. Sygnalizują mi księża, że wierni nie chcą czytać albo mało czytają katolickich dzienników, tygodników”. - Ksiądz Biskup zwrócił uwagę na skierowane w jego stronę hasło: - „Tygodnik „Niedziela”, tygodnikiem katolickich rodzin”.- Nie czytamy albo za mało czytamy. „Bardzo natomiast ufamy i natychmiast jesteśmy przekonani, jeżeli wypowiadają się na temat Kościoła - zwłaszcza – byli księża albo usunięci z Seminarium alumni”. Ufamy publicystom krytykującym z upodobaniem naukę Kościoła. Wśród nich też, niestety, pojawiają się (ostatnio) duchowni. - „Jeśli Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jako poganin i celnik. - Nie jest łatwo być uczniem Chrystusa, wiernym synem Kościoła, zwłaszcza w dziedzinie moralności. Czytam w innym tygodniku – z nazwy katolickim – że publicysta cieszy się z milczącej schizmy katolików właśnie w sferze moralności… .
Już wiele lat temu uczył (m.in. Ks. Biskupa głoszącego to słowo – przyp. /…/) seminaryjny wychowawca, przypominając zdanie Kardynała Wyszyńskiego, że na herezję nas nie nabiorą, a jeżeli nas na czymś złapią, to właśnie na tej niewierności, która dotyczy wyboru dobra i zła. Nie jest łatwo być dzisiaj uczniem Chrystusa. Ale dlatego tak ważny jest, drodzy Pielgrzymi, Wasz trud, Wasza Pielgrzymka, Wasza obecność, Wasze świadectwo. Mamy świadomość naszej słabości, grzechu, zła, ale przynajmniej nie chlubimy się nim. Wierzymy Jezusowi bardziej niż jakiemukolwiek innemu źródłu przekazu. Wierzymy, chcemy trwać przy Nim i tego właśnie uczy nas tutaj, na Jasnej Górze, Jezusowa Matka.
- Jeśli dwaj z Was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im Mój Ojciec (mówił Pan Jezus – przyp.). – To jest źródło naszej nadziei”. Prośmy o obecność Bożego Światła w życiu.
Na koniec Ksiądz Biskup zwrócił uwagę na otaczające klasztor i widoczne gdzieś daleko z wałów jasnogórskich olśniewające neony, kolorowe światła, krzykliwe reklamy. Jeden z polskich teologów napisał, że one „milkną wraz ze wschodem słońca. Świecą jeszcze, ale równocześnie jakby giną. O zachodzie słońca natomiast znów rosną. Podobnie jest z człowiekiem. Gdy w nim „gaśnie” Bóg, pojawiają się pseudowartości, bogowie, węże lęgnące się w sercu, w myślach, w pamięci. Zaczynamy uprawiać bałwochwalstwo. (…) Gdy gaśnie w nas Światło Boga, gdy „gaśnie” w nas Bóg, niech Maryja, nasza Matka, do której z niemałym trudem (…) dotarliśmy, pomoże nam, nie zagasnąć Bożemu Światłu w sercach, w pamięci, w myślach.” Po tych słowach rozległy się oklaski Pielgrzymów na zakończenie homilii.
* * *
Przed znakiem pokoju przewodniczący Eucharystii (Ks. Bp Z. Zimowski) powiedział: „Moi Kochani, pielgrzym, to również człowiek Chrystusowego Pokoju, bądźcie uczniami Chrystusa, to znaczy, to, co mówi nam Św. Paweł: - Jedni drugich brzemiona noście, nie bądźcie sobie w niczym dłużni, poza wzajemną miłością. – Wpatrzeni w Matkę Najświętszą, tu na Jasnej Górze, Królową Pokoju, z głębi naszych pielgrzymich serc”, przekażmy sobie znak pokoju… .

Królowo Polski, melduję Ci…
Słowo do odśpiewanego wspólnie Apelu Jasnogórskiego wygłosił Ks. Bp Kazimierz Ryczan. Powiedział on m.in., zwracając się do Matki Bożej Jasnogórskiej: „Melduję, że wpatrywaliśmy się w Twoje oczy – rozmodlone. W oczach tych ujrzeliśmy Nazaret i słowa pozdrowienia: Zdrowaś Maryjo pełna Łaski, Pan z Tobą (…). Melduję, że kontemplowaliśmy oczy poszukujące Jezusa. Trzy dni wypatrywania Jezusa, który pozostał w świątyni jerozolimskiej, trzy dni niepokoju i niepewności. W oczach tych widzieliśmy poszukującą Zmartwychwstałego Marię Magdalenę i Apostołów biegnących do grobu. W oczach tych widzę matki, proszące o wiarę dla dzieci, które zagubiły Jezusa w wirze codziennego życia. W oczach (poszukujących) ujrzałem Brata Alberta, który wspierał (…) krakowskich żebraków, gałganiarzy, złodziei (…), bezdomnych, by dać im chleb i dom. (Ujrzałem) Matkę Teresę z Kalkuty, która szukała zagubionego i zeszpeconego oblicza Jezusa w chorych, biednych i umierających nędzarzach wielkich metropolii świata. To była szkoła poszukiwania Boga. Melduję, że kontemplowaliśmy Twe oczy napełnione łzami. Oczy Twe nie mogły być wolne od łez, gdyż towarzyszyłaś Jezusowi w Drodze Krzyżowej. Widzę w nich ubiczowanego i cierniem ukoronowanego Jezusa. W oczach tych odnajduję Cyrenejczyka, Weronikę z chustą i kobiety płaczące. W oczach pełnych łez widzieliśmy moment śmierci Jezusa, który przed chwilą wziął do Nieba wiszącego po prawej stronie łotra. Oczy napełnione łzami są pełne grobu, do którego w pośpiechu złożono Twojego Syna. To szkoła doświadczenia wiary.
Królowo Narodu Polskiego, Twoje oczy rozmodlone, oczy poszukujące oraz oczy zasmucone spoglądają na naszą Ojczyznę. Wraz z wiarą przynosimy ci Polskę, Twoje dziedzictwo, Wniebowzięta Królowo. Polska była w różnych rękach. Rządzili nią królowie, potem zaborcy, okupanci hitlerowscy, okupanci sowieccy, wraz z rodzimymi komunistami. Teraz ręce po władzę wyciągają bezduszni liberałowie, którzy obiecują, że laicyzm zapanuje na ulicach i w polskich domach. Czy możliwe jest, by Wniebowzięta Królowa miała Swój Tron pośród pogan i niewierzących naszej Ojczyzny? Przynosimy Ci Matko naszą wiarę i tę bolesną troskę. Powiedz Ojcu Niebieskiemu, który okazał moc Swego Ramienia i rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich”.
Następnie odmówiono „Pod Twoją obronę” oraz trzykrotne wezwanie: „Królowo Polski – módl się za nami”, po czym udzielono pasterskiego błogosławieństwa na koniec Mszy Św. Podczas Eucharystii śpiewał i grał zespół złożony z muzycznych grup pątniczych Pielgrzymki Diecezji Sosnowieckiej, którym kierował Robert Kocjan, przygotowujący wcześniej na postojach - wraz z osobami śpiewającymi i grającymi - pieśni do Liturgii.

Tomasz Wilczyński






Dodano dnia 07 Aug 2009 przez Jarek

32-300 Olkusz, ul. Szpitalna 1.
Tel. Kancelaria: (0-32) 643-15-20; fax (0-32) 647-81-57 Tel. Ks. Proboszcz:(0-32) 643-08-91
e-mail Parafii: bazylika@bazylika.pl
All rights reserved. Copyright © by Bazylika Olkusz 2003.
Graphics by kordian, HTML & PHP by bartm