| ||
Walentynki – pogański obyczaj. Refleksje. Część 1 ŚWIĘTO OGŁUPIANIA ZAKOCHANYCH Wiele można przypisywać Świętemu Walentemu, ale jedno jest pewne: nie ma on nic wspólnego z tzw. walentynkami, które próbuje się schrystianizować, robiąc z niego patrona zakochanych. Święto ogłupiania zakochanych – bo taka nazwa najlepiej tu pasuje – to dawny pogański zwyczaj, który dziś, pod przykrywką miłości, pozwala bogacić się kapitalistom, handlowcom, firmom czy zdobywać popularność medialną. W Polsce Św. Walenty jest czczony jako patron chorych na podagrę, dżumę, choroby psychiczne i nerwowe, a przede wszystkim jako opiekun chorych na epilepsję, zwaną niegdyś chorobą Św. Walentego, gdyż przywracał do zdrowia chorych na tę chorobę. Znana jest historia, jak za życia Święty uzdrowił chłopca chorego na padaczkę (por. „Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce”, B. Ogrodowska; „Leksykon Świętych” p. red. Z. Bauera; „Niedziela”, 7/2003). Szczególnie znany jest w okolicach, gdzie często zapadano na te choroby. W Ameryce Północnej i Anglii Św. Walentego uważa się –choć dziś pewnie już nie zawsze - za patrona narzeczonych (często mylnie utożsamianych z tylko zakochanymi). Zwyczaj przesyłania w tym dniu podarków, listów i obrazków miłosnych jest pozostałością starego pogańskiego obyczaju: chłopcy wypisywali imiona swych ukochanych na cześć bogini dziewcząt Februata Juno (za: „Żywoty Świętych Pańskich” opr. O. H. Hoever SOCis). W Anglii powiązanie tego zwyczaju z postacią św. Walentego można datować od ok. XV wieku. Być może chciano schrystianizować obyczaj. W rzeczywistości jednak do dziś dotrwał dziwny „mutant”, do którego najchętniej przyznają się liberałowie biznesmeni, „robiący na tym pieniądze” i pozwalająca im się nabierać młodzież. Problem można rozpatrywać w dwóch głównych wątkach: psychologiczne zagrożenie samego świętowania dnia zakochanych (niezależnie od jego formy) oraz niebezpieczeństwa duchowe i emocjonalne odnośnie praktyk związanych z tym obyczajem. Pogański obyczaj atakuje Zastanówmy się, w jaki sposób można chrystianizować pogański zwyczaj wysyłania kartek osobom kochanym, powiązany z oddawaniem czci jakiemuś nieistniejącemu bóstwu? Trzeba się najpierw zastanowić, co w tym zwyczaju jest złe. Czy tylko wielbienie czegoś za czym kryje się w rzeczywistości zły duch, czy także sama zasada świętowania jakiegoś tam częściowo rozwiniętego związku, prowadzącego do pełnego rozwoju lub rozstania? Bo czymże jest stan zakochania, jeśli nie okresem poszukiwań tej właściwej osoby? Tak więc z jednej strony mamy do czynienia z próbą przejęcia – na terenach, gdzie taki zwyczaj panował – kontroli nad tym odstępstwem od wiary, by Chrześcijanie wielbili tylko Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Ale z drugiej strony trzeba pamiętać, że wartość Chrześcijanina zależy od tego jak potrafi kochać ludzi – zwłaszcza najbliższych. Jeśli więc z wielką pompą świętuje się dzień zakochanych, wysyła się tzw. kartki walentynkowe – przyznając się w określony sposób do nich - komuś, do kogo żywi się jakieś uczucie albo w sposób do końca ukryty próbuje rozbudzać jakieś emocje, to trudno tu mówić o prawdziwej miłości. Dlaczego? Już śpieszę z wyjaśnieniem. Świętowanie przed ostatecznym potwierdzeniem miłości w kościele, wobec Pana Boga, przypomina rozdawanie nagród przed finiszem sztafety lub przed zakończeniem meczu. My tu sobie poświętujemy, a co będzie później to już nas nie obchodzi. Po co się męczyć zastanawianiem czy to jest moja druga połówka, czy nie jest; czy to jest zgodne z wolą Bożą, czy nie jest? Lepiej świętować, bo skoro jesteśmy zakochani to dla nas nic innego się już nie liczy. Później okaże się niejednokrotnie, że takie świętowanie przyczyniło się do nieszczęścia. Bo skoro już świętowaliśmy naszą „miłość”, to nam się wydawało, że to jest to… . Z takiego „wydawania się” są potem rozstania, niechciane ciąże i dzieci czy rozwody cywilne (które nie zmieniają faktu, że małżeństwo zawarte w kościele trwa nadal!). Ale, żeby znów nie „wylać dziecka z kąpielą”. Miłość potrzebuje gestów miłości. Róże, serca itp. zawsze były i pozostaną symbolami miłości. Także wysyłanie kartek wyrażających głębię miłości osobie, którą się kocha, ale bez powiązania z pogańskim świętem walentynek! Odpowiednie działania są więc konieczne, ale - przypomnę to, co pisałem rok temu – każda miłość ma swój czas i miejsce na odpowiednie działania (myślę, że nie trzeba tu już wyjaśniać szerzej, iż nie chodzi wcale o sferę seksualną, a o działania, dzięki którym dwoje zakochanych ludzi zbliża się ku sobie i coraz lepiej wzajemnie się poznaje). Na wszystko jest odpowiedni czas. Nie należy więc sztucznie tworzyć zakochanym czy zauroczonym takich momentów świętowania, które mogą spowodować, że osoby, które tak naprawdę się nie kochają, pod wpływem impulsu świętowania „miłości” pobiorą się albo w innym przypadku prawdziwa miłość, która jeszcze nie rozkwitła, może zostać zniszczona przez to, że zmusi się ją w nienaturalny sposób do świętowania - bo miłość nie znosi kłamstwa! Tak więc niedojrzałą miłość łatwo w takiej sytuacji pomylić z jej brakiem, a złudne uczucie brać za prawdziwą miłość. (cdn.) Tomasz Wilczyński Dodano dnia 29 Feb 2004 przez Tomek | ||
Tel. Kancelaria: (0-32) 643-15-20; fax (0-32) 647-81-57 Tel. Ks. Proboszcz:(0-32) 643-08-91 e-mail Parafii: bazylika@bazylika.pl All rights reserved. Copyright © by Bazylika Olkusz 2003. |