Postawy liturgiczne w parafiach
Bez form zewnętrznych trudno by było mówić o istnieniu Kościoła w doczesnym wymiarze. A bez istnienia Kościoła na świecie trudno by było liczyć na szczęście wieczne, na zbawienie (bo sumienie dużo łatwiej zagłuszałyby chwasty zła). Kościół doczesny to wszyscy wierni na ziemi, którzy pozostają ze sobą w jedności wiary. Ta jedność łączy również Kościół w doczesności z Kościołem niebieskim. Kieruje nim i poucza Duch Święty. A na świecie w Jego imieniu sprawują Władzę Kluczy: najpierw Św. Piotr, wybrany na głowę Kościoła przez samego Pana Jezusa, a później następcy Pierwszego Papieża. Ojciec Święty ma do pomocy kapłanów i osoby zakonne różnych stopni hierarchii, którzy otrzymali (otrzymały) od Pana Boga dar powołania kapłańskiego czy zakonnego.

* * *

Poprzez wieki zmieniały się postawy liturgiczne, ale pozostawały one i pozostają jednakowe dla zebranego na wspólnej modlitwie, w danym czasie i miejscu, Ludu Bożego. O formie tych postaw decyduje Stolica Apostolska. Biskupi dookreślają ogólniejsze postanowienia Stolicy Apostolskiej, by, zachowując jedność, znaleźć najodpowiedniejszą formę dla ludzi danego czasu i miejsca oraz by - przede wszystkim - nigdy nie sprzeciwić się natchnieniom Ducha Świętego w tym względzie.

Kościół to nie schron przeciwdeszczowy
Aby właściwie uczestniczyć w Spotkaniu Liturgicznym trzeba stanowić jedną wspólnotę. Nie można jednak być nią, jeśli ktoś, np. stoi sobie pod drzewkiem na placu przykościelnym, a ktoś inny pod murkiem lub dzwonnicą (o staniu poza terenem przykościelnym nawet nie wspomnę). Jeśli idziemy na Mszę Świętą, to idziemy do kościoła, a nie obok niego. Zdarza się, że ktoś, np. ze względu na chorobę nie może wytrwać w większej grupie osób wewnątrz świątyni (czy ze względu na tłok, lecz naprawdę ciasno w kościołach jest chyba tylko na Pasterce - raz do roku). Ale to są wyjątki. Nie może być tak, żeby kościół był otoczony luźno stojącymi grupami wiernych, zwłaszcza w słoneczne dni, a w środku było jeszcze dużo miejsca. Gdyby Pan Bóg chciał, żeby wierni stali na dworze, to nie dawałby natchnień do budowania Domów Bożych. A w kwestii pogody - kościół to też nie schron przeciwdeszczowy. Nie wchodzimy tam tylko wtedy, gdy podczas Eucharystii na dworze pada - lub w zimie jest mróz czy śnieg. Takie traktowanie Świątyni to obrażanie Pana Boga, który jest w niej obecny w sposób szczególny. Tak jak w sposób szczególny wierni tworzą wspólnotę podczas Eucharystii.
Pod kościołem stoją zazwyczaj ci, którzy wstydzą się swojej wiary, niedowiarki, ludzie religijnie zagubieni, którzy wprawdzie otrzymali jakieś religijne wychowanie, ale diabeł i źli doradcy tak im już w głowach namieszali, że, zgodnie z pokusami szatańskimi, wolą nie słyszeć, co ksiądz mówi w kościele, bo… by się „jeszcze” „przypadkowo” nawrócili. Samo już takie myślenie jest grzechem ciężkim, gdyż świadoma i dobrowolna niechęć wiernych do poznawania prawd wiary i nauki Kościoła jest ignorancją religijną zawinioną, która obarczona została - w takiej sytuacji odrzucenia Słowa Bożego mimo wszystko - obiektywnie tym właśnie grzechem.
Każde przekraczanie progu świątyni „powinno nam uświadomić, że wchodzimy w rzeczywistość różniącą się od tej, którą zostawiamy na zewnątrz. Wchodzimy w miejsce nasycone obecnością Boga” (cytat-za: Ks. A. Adamski, „Różaniec” nr1/2005).
Pamiętajmy też, by wchodzić na Mszę Św. przed jej rozpoczęciem i uczestniczyć od początku do końca, gdyż spóźnienia i wychodzenie przed zakończeniem Eucharystii w dni, gdy mamy obowiązek uczestniczyć w Przenajświętszej Ofierze - jeśli nie ma ku takiemu spóźnieniu lub wyjściu ważnego powodu - są grzechem. Zwróćmy też uwagę, by dopełnić obowiązku i właściwej normy w ubiorze, by na Mszy Św. właściwie wyglądać. Problem ten pojawia się zwłaszcza latem, w gorące dni. Pomimo to, miejsce jakim jest Świątynia Pana zobowiązuje nas do godnego ubioru i wymaga od nas szacunku także w tej sferze. Czy poszedłby ktoś do ślubu w kościele w krótkich spodenkach, koszulce lub sukience bez rękawów czy mini spódniczce? A tu jest przecież coś więcej niż ślub! To wzrastanie ku życiu wiecznemu. Katolik, który nie ubiera się właściwie do kościoła - nawet poza Mszą Św. - nie ma świadomości swej wiary, sam nie wie w Kogo i po co wierzy. Kościół to Dom Boży. Tu naprawdę mieszka w szczególny sposób Pan Bóg i dlatego potrzebujemy przywdziać „szatę” godną dzieci Bożych, dzieci świadomych swego powołania, by nas Pan nie wyrzucił na wieczną poniewierkę i cierpienia piekielne – za życie, wierzących, „jakby Boga nie było” z równoczesnym przychodzeniem do kościoła w stroju sugerującym postawę wewnętrzną: „jakby Boga nie było”.

Postawy liturgiczne znakiem jedności
W czasie Mszy Świętej: „Uczestnicy liturgii powinni zachować jednakową postawę ciała, która jest znakiem wspólnoty i jedności. Wierni stoją od wejścia kapłana aż do kolekty włącznie; podczas śpiewu przed Ewangelią, w czasie Ewangelii, wyznania wiary i modlitwy powszechnej; od wezwania: Módlcie się, aby... aż do Baranku Boży, z wyjątkiem modlitwy epikletycznej i słów przeistoczenia; w czasie modlitwy po Komunii i obrzędów zakończenia. Wierni mogą siedzieć w czasie czytań i psalmu responsoryjnego; w czasie homilii; w czasie przygotowania darów; w czasie rozdzielania Komunii świętej i milczenia po niej. Klęczą zaś w czasie modlitwy epikletycznej i przeistoczenia; na słowa: Oto Baranek Boży; Panie, nie jestem godzien. Przy przyjmowaniu Komunii świętej wierni winni zajmować postawę pełną uszanowania. Może to być postawa klęcząca lub stojąca zwłaszcza gdy jest ona połączona z procesją (LK 27. 92-93) (na dwie osoby przed przyjęciem Komunii Świętej mamy obowiązek uklęknąć w procesji na jedno kolano – przyp. WT). Ludzie w starszym wieku, słabi i chorzy mogą siedzieć w czasie całej mszy świętej” (I Synod Diecezji Sosnowieckiej, projekt dokum. o Liturgii, nr 40). Nie należy jednak nadużywać tej ostatniej zasady (konieczności siedzenia cały czas), gdyż dotyczy ona tylko poważnych sytuacji (np. wózek inwalidzki).
Pamiętajmy przy tym o szczególnej wartości postawy klęczącej, którą środowiska liberalne i masońskie chcą dziś za wszelką cenę wyprzeć z Kościoła. Nie pozwólmy im na to, gdyż za wyjątkiem rzadko stosowanej postawy prostracji, leżenia krzyżem (której wierni świeccy nie stosują we wspólnej Liturgii Mszy Św.), jest ona najwyższym oddaniem czci Panu Bogu, naszemu Stwórcy. Dawniej (w pierwszych wiekach chrześcijaństwa) kierunek postaw liturgicznych szedł w przeciwną stronę. Od postawy klęczącej, oznaczającej wówczas (ogólnie) niegodnego grzesznika, pokornego pokutnika, po najbardziej godną i czystą postawę stojącą, gdyż uważano, że ta postawa jest „najbliżej” Pana Boga, który według najwcześniejszych podań (zwłaszcza tradycyjnych i ludowych) miał zamieszkiwać niebo, znajdujące się nad ziemią, ponad nami. Dziś wiemy, że prawdziwe Niebo jest poza czasem i materią, Pan Bóg jest obecny wśród nas, z nami i w nas, przenika i utrzymuje wszystko w istnieniu - jakkolwiek zawsze wierzono w duchowe istnienie P. Boga; chodzi tu więc raczej o pewne akcenty wykorzystywane w Liturgii. Ta zasada (dotycząca postawy stojącej), wzięta z sytuacji ukazanej w Piśmie Świętym (czyli zatem stale aktualnej) - przy Wniebowstąpieniu Chrystus został bowiem uniesiony (!) (w górę) do Nieba (por. Łk 24, 51) - a także z ówczesnego rozwoju nauki oraz przekazów tradycji, miała swe odniesienie w dokumentach pierwszych wieków chrześcijaństwa, nadających tej postawie głębszego znaczenia (a będących też powodem szerszego wprowadzenia takiej postawy). Ojcowie początków Kościoła widzą w postawie stojącej wyraz świętej wolności dzieci Bożych, oczekiwanie powtórnego przyjścia Pana i gotowość do pospiesznej ucieczki Hebrajczyków z Egiptu, spożywających Baranka – pokarm na wędrówkę do Ziemi Obiecanej - widzą także postawę świętych w Niebie (por. „Katolicyzm A-Z”; por. „Życie codzienne pierwszych chrześcijan (95 – 197)”, A. G. Hamman, str. 246). Pierwsi „Chrześcijanie mieli zwyczaj modlić się na stojąco, w postawie orantów z katakumb, z podniesionymi rękami i otwartymi dłońmi, podobnie jak Chrystus rozłożył swoje ramiona na krzyżu” („Życie codzienne…”, s. 246). Dziś ta postawa (jak Chrystus na Krzyżu) nie jest stosowana w Liturgii Eucharystii przez wiernych. Duch Święty poucza nas, by słuchać tego, co mówi do dzisiejszego Kościoła. Dziwią więc próby porównywania zwykłej postawy stojącej z tą postawą Chrystusa na Krzyżu (niektórzy bowiem próbują zapewne tłumaczyć błędnie powrotem do przeszłości nadmierne rozpowszechnianie dziś w świecie postawy stojącej podczas Liturgii – dopuszczanej w niektórych bardziej zlaicyzowanych krajach nawet podczas Przeistoczenia i słów przed przyjęciem Komunii Św.: Oto Baranek Boży… – do czego to doprowadzi?! Duch Święty nie wraca przecież do przeszłości, ale ma natchnienia dla Ludu Bożego żyjącego w każdym czasie i miejscu). Teologia postawy stojącej do dziś posiada wielką wartość, jakkolwiek obecnie każdy Katolik ma świadomość, iż bardziej godnie stawiamy się przed Panem Bogiem klęcząc. Już Tertulian, radząc, by rano uklęknąć do pierwszej modlitwy, zaczynającej nowy dzień, przypominał, że czynimy to na znak adoracji i ukorzenia przed Bogiem („Życie codzienne pierwszych chrześcijan (95 – 197)”, A. G. Hamman, str. 244-245). U pierwszych chrześcijan modlitwa „na klęczkach wyraża pokorę i usilne błaganie” („Życie codzienne…”, s. 246). Postawa klęcząca, jako wymagająca włożenia więcej wysiłku do jej wykonania, bardziej nas zbliża do Chrystusa, który cierpiał i umarł dla naszego zbawienia. On też klęczał w Ogrójcu przed Męką, modląc się do Swojego Ojca. Niech więc przynajmniej ten niewielki wysiłek uklęknięcia na dwa kolana przed Jego Majestatem Miłosiernego Króla, ukrytego pod postacią Eucharystycznego Chleba i Krwi - czy na modlitwie w domu lub w innym miejscu (gdzie nie ma możliwości modlitwy przed Najświętszym Sakramentem, ale, jak wszędzie, jest obecny Pan Bóg) - będzie naszą cząstką we współdźwiganiu udręk Chrystusowych; i w wielbieniu Go, adorowaniu, gdyż klęcząc uznajemy Chrystusa za naszego Pana i Króla oraz wyrażamy, iż chcemy Mu służyć.
Wartą zauważenia inicjatywę przyjmowania Komunii Świętej podjęto w kościele pw. Św. Antoniego w Krakowie na Bronowicach Małych (co zaobserwowałem, przystępując do Komunii Św.): wierni podchodzą do kapłana rozdającego Komunię Św. do ust w procesji (procesja to jakby symbol wędrówki do zbawienia), a następnie klękają czwórkami na przygotowanych czterech, ustawionych obok siebie klęcznikach (adorując w ten sposób przyjmowanego do serca Pana w postawie klęczącej). Kapłan rozdaje Pana Jezusa zza klęczników (jak np. zza barierki kończącej prezbiterium). Myślę, że ta forma przystępowania wiernych do Komunii Świętej warta jest rozpowszechnienia. Łącząc bowiem i wzbogacając teologiczną symbolikę obu postaw, rozwiązuje zarazem kłopotliwy nieraz problem wyboru postawy przystępowania wiernych do przyjęcia Chrystusa (bo taki wybór to jednak czasami pewna dysproporcja wobec potrzeby ujednolicenia Liturgii /nie licząc oczywiście sytuacji dużego ścisku w kościele/); jest też sposobem uniknięcia niezręcznych czasem sytuacji, związanych z tą powszechną niejednolitością; a ludzie chorzy, np. na wózku inwalidzkim mogą zawsze podjechać obok klęczników. Może wówczas też sytuacja wróci do normy, gdyż dziś, jak często widzę, przystępując procesjonalnie właściwie większość wiernych zachowuje się tak, jakby byli poważnie chorzy i nie byli w stanie uklęknąć na (około) dwie osoby przed przystąpieniem do Komunii Św., a przecież, gdy dawniej przystępowano zawsze w postawie klęczącej, także wzdłuż kościoła, takich osób, (nie licząc sytuacji braku możliwości uklęknięcia) było bardzo niewiele; to zapewne byli tylko naprawdę chorzy, starsi – może więc rzeczywiście coś złego dzieje się z tymi postawami wśród wiernych i należałoby na to zwrócić większą uwagę. Przedstawiona wyżej propozycja jest też doskonałym sposobem realizacji różnych potrzeb duchowych wiernych, buduje jedność i kształtuje zrozumienie dla potrzeb duchowych innych.
Pamiętajmy też, że przyjmując w Komunii Św. Ciało Chrystusa, przyjmujemy całego Chrystusa do serca – czyńmy to więc zawsze godnie (w niektórych sytuacjach wierni przyjmują Ciało i Krew Pańską, ale zawsze – czy tak, czy tak – jest to cały Chrystus). Nie zapominajmy również, by podczas Eucharystii ręce mieć złożone na piersiach, bardziej z lewej strony (od serca), mamy bowiem tu do czynienia - w szczególny sposób - z Królem wszelkiego stworzenia, z Królem Miłosiernym, któremu pragniemy oddać chwałę i cześć oraz którego kochamy, jako Jego dzieci, całym swym sercem.
Przy okazji należy zwrócić uwagę na niektóre dziwaczne postawy „klęczące” wiernych, jak np. w kucki czy półkucki. Trzeba jasno powiedzieć, iż jest to zwyczajne błaznowanie. To niepoważne, żeby dorosły mężczyzna czy dorosła kobieta przyjmowali postawy przypominające klauna w cyrku. Kto nie może ze względów zdrowotnych uklęknąć jak należy (np. podczas podniesienia, na dwa kolana), niech stoi, bo kolejną po klęczącej (gdy chodzi o wartość i znaczenie postaw człowieka przed P. Bogiem) jest postawa stojąca. Nie ma w kościele postawy kucającej czy tym podobnych dziwnych zachowań (kto się boi o ubranie niech sobie przynosi chusteczkę, choć przecież ostatecznie nieco przebarwione kolana czy wygnieciona w kolanach sukienka powinny być powodem radości wierzącego, gdyż jest to wyraz jego pobożności, bo w końcu kościół to nie rewia mody, a zakurzone czy wypchane od klęczenia kolana po Mszy Św. są jak najbardziej uzasadnione, chyba, że ktoś się wstydzi swojej wiary, ale to już nie jest prawdziwy Katolik /co innego np. Eucharystia polowa w deszczu; ale kościół jest regularnie sprzątany, więc powinniśmy tu zachować zdrowy rozsądek i nie „histeryzować”/; a tak w ogóle, to w końcu Pan Bóg ważniejszy jest od ubrania, nawet najlepszego, dlatego do kościoła trzeba się tak ubierać, by wyglądać porządnie, ale by też nie „dziwować” przy klękaniu z powodu ubioru, bo taka przesada jest nie na miejscu, burzy jedność zgromadzenia liturgicznego i prowadzi do chorej konkurencji na tle noszonego stroju – sprowadza przeżycie Mszy Św. do płaszczyzny materialnej, rozpraszając i pomniejszając wzrost duchowy /idąc na Eucharystię w kościele pamiętajmy zatem, iż mamy obowiązek zachować właściwe postawy liturgiczne oraz wyglądać schludnie przed Panem - a więc odpowiednio się ubierzmy do tego miejsca/). Pamiętajmy też, że jeśli przyjmujemy Komunię Św. podczas Mszy Świętej, to powinniśmy brać udział w Eucharystii, a więc angażować się wewnętrznie, odpowiadać kapłanowi (nie rozmawiać ze sobą nawzajem bez potrzeby /gdy jest konieczność, np. ktoś zasłabnie, wówczas mówi się po cichu/) oraz przyjmować właściwe w danej chwili postawy liturgiczne. Wtedy dopiero w pełni uczestniczymy w Najświętszej Ofierze Mszy Św. i nie gorszymy innych wiernych niewłaściwymi zachowaniami (takimi zgorszeniami grzeszą ci, którzy się ich dopuszczają - czyli z własnej winy niewłaściwie się zachowują).

Pokój i jedność
Przekazując sobie znak pokoju wyrażamy, że jesteśmy jednością przed Panem i, jako zjednoczeni we wspólnym wielbieniu Pana duszą (także rozumem, myślą, nieraz uczuciem) i ciałem (postawami liturgicznymi i wspólnie wypowiadanymi słowami) nie żywimy do siebie żadnej urazy: „Znakiem pokoju jest ukłon w stronę najbliżej stojących uczestników Mszy świętej lub podanie im ręki. Ten gest wykonuje się w milczeniu lub (wierny – przyp. WT) wypowiada słowa: (…) Pokój z tobą, na co przyjmujący odpowiada: Amen. Należy jednak zachować jednolitość znaku w danym zgromadzeniu (zob. OWMR 42)” (Wskazania Episkopatu Polski po ogłoszeniu nowego wydania
Ogólnego wprowadzenia do Mszału Rzymskiego,
przyjęte na 331. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski
dnia 9 marca 2005 r.).
Podając nam Chleb w czasie Komunii Św. kapłan mówi „Ciało Chrystusa” – nasza uroczysta odpowiedź: „Amen” jest tu bardzo ważna. Nie tylko bowiem objawia wiarę w rzeczywistą obecność Pana, ale i w to wszystko, co się dokonało, i co ma się dalej dokonywać w nas. Dopuszczone są różne sposoby przyjmowania Komunii Świętej. „Ważne jest, by stosować się do poleceń prezbitera i ewentualnie zwyczajów lokalnej wspólnoty, by nie naruszać jedności zgromadzenia (akapit - por. oprac. Maria Pieńkowska, „Jezus żyje”, nr 30 z 2005 r.).

Tomasz Wilczyński