W czas Bożego Narodzenia
Pan Bóg i ludzka natura
Fakt, że Pan Jezus przyszedł do nas w ludzkim ciele, zrodzonym według woli Bożej z Maryi Panny, uświadamia nam, iż również i my posiadamy ciała, otrzymane od Stwórcy razem z duszą. Musimy więc tak żyć, by ocalić i ciała i dusze.
Zostaliśmy powołani do istnienia przez Pana Boga – z pomocą naszych rodziców. To dzieło stwórcze rozpoczęło się od Prarodziców. Moment narodzin Jezusa Chrystusa kieruje nasze myśli właśnie do momentu narodzin wszechświata i człowieka. To wtedy pierwsi ludzie, Adam i Ewa, stanęli przed wyborem: żyć razem z Panem Bogiem lub w oddaleniu od Niego. Kiedy więc patrzymy na nowonarodzone Niemowlę w grocie, jasno, w tej perspektywie, możemy dostrzec fakt, że to nie Stwórca oddalił się od ludzkości, a ludzie odwrócili się od Pana Boga, a On woła ludzkość, by do Niego powróciła. Łatwo było człowiekowi skierować się ku złu, kiedy zbuntował się przeciw woli Bożej. Zresztą, sami tego doświadczamy. Niektórzy próbują buntować się, uważając, że Bóg nie mógł ukarać całej ludzkości za grzech dwojga ludzi. Ale nie widzą, że to wypędzenie z rajskiego ogrodu nie było dla człowieka karą dla samej kary, lecz pomocą w nawróceniu serca po pierwszym grzechu. Czy Bóg musiał ukarać nieposłuszne dzieci? Musiał i, co więcej, przewidział, że to, czego dopuścili się pierwsi rodzice, będzie się wciąż powtarzać wśród córek i synów człowieczych – po tym pierwszym sprzeciwie. Przypomnijmy sobie słowa Chrystusa wobec oskarżycieli jawnogrzesznicy: Kto z was jest bez winy niech pierwszy rzuci w nią kamieniem. I nikt nie rzucił.
Grzech pierwszych rodziców nie był po prostu grzechem, ale był pierwszym z grzechów popełnionych przez człowieka. Ten fakt sprawił, że na całą naturę ludzką padł cień grzeszności w postaci grzechu pierworodnego. Człowiek zasmakował w grzechu i już sam, o własnych siłach nie potrafi z tego stanu powstać (stanu, a nie tylko czynu, bo ten czyn skaził całą ludzką naturę). Nakaz Boży, by nie zrywać owocu z drzewa poznania dobra i zła nie mógł dotyczyć tylko pierwszych rodziców, gdyż przekroczenie go w całej ludzkiej naturze zasiewało zarzewie grzeszności. Od tej pory naruszony został Boży ład. Człowiek w swej pysze uznał, że potrafi sam wybierać dobro, oddzielając je od zła. Zapomniał jednak, że tylko Pan Bóg ma moc zwycięstwa nad złem.
Dlatego teraz przychodzi Pan Jezus. Bóg Stwórca musi sam zaingerować w ludzką naturę, by człowiek otrzymał szansę uwolnienia się z następstw grzechu pierworodnego oraz wszystkich grzechów osobistych. Czy człowiek tę szansę wykorzysta?
Radość i chłód żłóbka
Dwa uczucia rodzą się w nas, kiedy patrzymy na Dzieciątko Boże w żłobie. Wielka radość, że oto w tym Niemowlęciu, tak miłym, pięknym, otwiera się Niebo dla człowieka. Cieszymy się tym, że jest Zbawienie, bo Ten, który leży na sianku, ożywia w nas nadzieję na szczęście wieczne. To On, później, wysłuży nam możliwość obcowania w Niebie, razem z Aniołami i samym Stwórcą. Dziś wiemy, że już mamy tę szansę, że Chrystus nam ją wysłużył swoją męką, śmiercią i zmartwychwstaniem.
Drugie uczucie przychodzi wraz z myślą o wielkim ubóstwie i chłodzie żłóbka, w którym przyszedł na świat Zbawiciel świata. Ten chłód, ubóstwo, przypomina nam również o naszym ubóstwie przed Bogiem, jak też o chłodzie, a nawet mrozie, naszych grzechów, które sprawiają, że nasze dusze stają się tak zimne, iż nieraz nie czują już nawet potrzeby zbliżenia się do ognia miłości Bożej, aby wyprosić Łaskę przebaczenia grzechów. Chłód groty to także chłód ludzkiego cierpienia. Kiedy jednak patrzymy na to Niemowlę na sianku, które jest Zbawicielem Świata, odchodzi na bok nasz cały ból. Cieszymy się razem z Maryją i Józefem. I mocniej uświadamiamy sobie tę prawdę wędrówki ku Zbawieniu, że im większy ból i cierpienie, tym później większa radość (Matka Boża jest tu dla nas wzorem), zwłaszcza radość duchowa, ze spotkania z Panem Bogiem, w której już teraz niejako po części możemy uczestniczyć.
Radość i chłód. Te dwa uczucia. One wypełniają całe nasze życie. A tu, w grocie betlejemskiej, są mocniej odczuwalne. Dzięki nim lepiej widzimy, że Boże Narodzenie to nie tylko przyjemne chwile. To także ten chłód przebywania daleko od Boga, jakby na wygnaniu. To świadomość naszych upadków, świadomość cierpienia, ale też ciepło obecności Pana naszego wśród nas.
Symbol wielkiej Tajemnicy
„Światło zabłysło dzisiaj nad nami, bo Chrystus nam się narodził” (z Ant. na wejście Narodzenia Pańskiego, w: „Liturgia domowa. Adwent i Boże Narodzenie”, Ks. Bp Józef Wysocki, 1994). Coroczne świętowanie Narodzin Syna Bożego: „Jest wyrazem pragnienia, aby Bóg był blisko całej stworzonej rzeczywistości (…). Radość, którą zwiastował anioł pasterzom z Betlejem, poprzez dwadzieścia wieków wypełnia serca tych, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa. Wypełnia ona w szczególny sposób serca każdej rodziny chrześcijańskiej i przelewa się na najbliższych, sąsiadów i przyjaciół (…).
Żłóbek, który ustawiamy w centrum naszego domu, w świątyniach, na Placu Św. Piotra w Rzymie i światła iluminujące nasze mieszkania, domy i ulice, nie mogą być zredukowane do zwyczaju, folkloru, zwykłej ozdoby. Są one symbolem wielkiej i świętej tajemnicy” (jw.).
* * *
I oto stajemy przed żłóbkiem Zbawiciela. On: „Przyszedł, aby obdarzyć nas życiem wiecznym, aby wyzwolić nas z niewoli grzechu i uczynić wolnymi dziećmi Boga” („Liturgia domowa…”). Jakże się nie cieszyć, skoro: „Zajaśniał nam dzień święty; pójdźcie narody, oddajcie pokłon Panu, bo wielka światłość zstąpiła na ziemię” (jw.).
Dzieło Syna Człowieczego rozpoczęte. Anioł pasterzom ogłasza Dobrą Nowinę. I poszli. A znakiem było Niemowlę owinięte w pieluszki i leżące w żłobie (por. Łk 2, 12). Znak wymowny, jedyny, na wieki – znak, że Zbawienie już przychodzi. I serca rozpalają się miłością. I ogień życzliwości płonie. I kolędy, i żłóbek, i opłatek, i choinka… . I Pan Jezus obecny pośród nas, razem ze swoją Matką Maryją i Św. Józefem, w ten wyjątkowy, świąteczny czas:
„I pośrednictwa cud między cudami
Stał się – o! Ś w i ę t a B o ż a R o d z i c i e l k o ,
Módl się za nami…”.
(„Do Najświętszej Panny Marii Litania” Cypriana Norwida – fragm., w: „Prośba do Matki Boskiej”).
Tomasz Wilczyński