Pielgrzymka Benedykta XVI do Polski
Pielgrzymi z olkuskich parafii przybyli do kościoła pw. Św. Maksymiliana Marii Kolbego w Olkuszu, gdzie o godz. 8.15 została odprawiona, pod przewodnictwem Ks. Bpa Adama Śmigielskiego, Msza Święta, po której wyruszono na spotkanie z Ojcem Świętym. Pątnicy szli przez Witeradów, Gorenice, Paczółtowice, Dolinę Racławki, Radwanowice, Kobylany, Więckowice do Zabierzowa, gdzie był nocleg i koncert zespołu Viatores/Tibi Dabo (por. „Andrzejowym Szlakiem”, 5/2006). Zespół grał w składzie: Robert Kocjan – śpiew, gitara; Piotr Wilczyński – gitara basowa; Monika Dudek – śpiew; Elżbieta Pałka – skrzypce.
Z Zabierzowa pielgrzymi doszli, następnego dnia, przez Rząskę, na Błonia Krakowskie. Tu o godz. 18.30 rozpoczęło się spotkanie młodych z Benedyktem XVI (por. jw.).
Wspólnota i budowanie na skale
Podczas spotkania z młodzieżą Ojciec Święty powiedział m.in.: „Wiemy, że gdzie dwaj albo trzej zgromadzeni są w imię Jezusa, tam On jest pośród nich (por. Mt 18, 20). A was jest tutaj więcej. Dziękuję za to każdemu i każdej z was” (za: „Niedziela. Dodatek Akademicki. Przemówienia i homilie Benedykta XVI /25-28 maja 2006/”, nr 20 /z 2006r./; www.opoka.org.pl). I rzeczywiście, młodzi ludzie tłumnie przybyli na spotkanie z Papieżem. Entuzjastycznie odpowiedzieli Benedyktowi XVI na te słowa. Całe spotkanie pełne było radości i duchowej młodości.
Papież przypomniał o potrzebie budowania domu na skale, czyli na Chrystusie i z Chrystusem (por. Mt 7, 24). Powiedział też do polskiej młodzieży: „Niech was nie zniechęca widok domów, które runęły, pragnień, które obumarły. Bóg Stwórca, dając młodemu sercu ogromną tęsknotę za szczęściem, nie opuszcza go w mozolnym budowaniu domu, któremu na imię życie” (www, jw.).
Wiara i zaufanie, pomimo trudności
Ojciec Święty zauważył: „Jezus niejednokrotnie jest ignorowany, jest wyśmiewany, jest ogłaszany królem przeszłości, ale nie teraźniejszości, a tym bardziej nie jutra, jest spychany do lamusa spraw i osób, o których nie powinno się mówić na głos i w obecności innych. Jeśli w budowaniu domu waszego życia napotykacie na tych, którzy pogardzają fundamentem, na którym budujecie, nie zniechęcajcie się! Wiara mocna musi przejść przez próby. Wiara żywa musi ciągle wzrastać. Nasza wiara w Jezusa musi często się konfrontować z niewiarą innych, by pozostać naszą wiarą na zawsze.
Drodzy Przyjaciele, co to znaczy budować na skale? Budować na skale, to znaczy mieć świadomość, że mogą pojawić się przeciwności. Chrystus mówi: "Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom..." (Mt 7,25). Te naturalne zjawiska nie tylko są obrazem różnorakich przeciwności ludzkiego losu, ale także wskazują na ich normalną przewidywalność. Chrystus nie obiecuje, że na budowany dom nie spadnie ulewny deszcz, nie obiecuje, że wzburzona fala ominie to, co nam najdroższe, nie obiecuje, że gwałtowne wichry oszczędzą to, co budowaliśmy nieraz kosztem wielkich wyrzeczeń. Chrystus rozumie nie tylko tęsknotę człowieka za trwałym domem, ale jest w pełni świadomy wszystkiego, co może zburzyć trwałe szczęście człowieka. Nie dziwcie się więc przeciwnościom, jakiekolwiek są! Nie zrażajcie się nimi! Budowa na skale to nie ucieczka przed żywiołami, które są wpisane w tajemnicę człowieka. Budować na skale znaczy liczyć na świadomość, że w trudnych chwilach można zaufać pewnej mocy (…).
Kto wie, może i łatwiej postawić swoje życie na ruchomych piaskach własnej wizji świata, może łatwiej budować bez Jezusowego słowa, a czasem i wbrew temu słowu. Ale kto tak buduje nie jest roztropny, bo wmawia sobie i innym, że żadna burza nie rozpęta się w jego życiu i w jego dom nie uderzą żadne fale. Być mądrym, to wiedzieć, że trwałość domu, zależy od wyboru fundamentu. Nie lękajcie się być mądrzy, to znaczy nie lękajcie się budować na skale! (…).
Budować na skale to także budować na Piotrze i z Piotrem. Przecież to do niego Pan powiedział: "Ty jesteś Piotr, skała i na tej skale zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą"” (Mt 16,18). „Jeśli Chrystus, Skała, kamień żywy i drogocenny nazywa swojego Apostoła skałą, to znaczy, że chce, żeby Piotr, a razem z nim Kościół cały, był widzialnym znakiem jedynego Zbawcy i Pana. Tu w Krakowie, umiłowanym mieście mojego Poprzednika Jana Pawła II, słowa o budowaniu na Piotrze i z Piotrem oczywiście nikogo nie dziwią. Dlatego mówię wam: nie lękajcie się budować waszego życia w Kościele i z Kościołem! Bądźcie dumni z miłości do Piotra i do Kościoła, który został mu powierzony! Nie dajcie się zwieść tym, którzy chcą przeciwstawić Chrystusa Kościołowi! Jedna jest skała, na której warto budować dom. Tą skałą jest Chrystus. Jedna jest skała, na której warto oprzeć wszystko. Tą skałą jest ten, do którego Chrystus rzekł: "Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój" (Mt 16,18). Wy młodzi poznaliście dobrze Piotra naszych czasów. Dlatego nie zapomnijcie, że ani ten Piotr, który przygląda się naszemu spotkaniu z okna Boga Ojca, ani ten, który teraz stoi przed wami, ani żaden następny nigdy nie wystąpi przeciwko wam ani przeciw budowaniu trwałego domu na skale. Co więcej, sercem i obiema rękami będzie wam pomagał budować życie na Chrystusie i z Chrystusem” (www, jw.).
Cel ostateczny
Z kolei 28 maja, w Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego, podczas Mszy Świętej na Błoniach, Benedykt XVI powiedział w homilii (częściowo po polsku, a częściowo w tłumaczeniu) m.in.: „"Stoimy na ziemi", tkwimy w niej korzeniami, wyrastamy z niej. Tu tworzymy dobro na rozległych polach codziennego bytowania, w sferze materialnej, ale także duchowej: we wzajemnych relacjach, w budowaniu wspólnoty ludzkiej, w kulturze. Tu doznajemy trudu wędrowców, zmierzających do celu krętymi drogami, pośród wahań, napięć, niepewności, ale z głęboką świadomością, że wcześniej czy później ta wędrówka osiągnie kres. I wtedy rodzi się refleksja: Czy to już wszystko? Czy ziemia, na której "stoimy", jest naszym ostatecznym przeznaczeniem?
(…) Gdy Apostołowie usiłowali zwrócić uwagę Zmartwychwstałego na kwestię przywrócenia królestwa Izraela, On "uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu". A oni "uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba" (Dz 1, 9-10). A więc wpatrywali się w niebo, bo odprowadzali wzrokiem unoszącego się w górę Jezusa Chrystusa, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego. Nie wiadomo, czy wówczas zdawali sobie sprawę z tego, że właśnie otwierał się przed nimi najwspanialszy, nieskończony horyzont, ostateczny cel ziemskiego pielgrzymowania człowieka. Być może zrozumieli to dopiero wtedy, gdy zostali oświeceni przez Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy. Dla nas jednak to wydarzenie sprzed dwóch tysięcy lat jest czytelne. Jesteśmy wezwani, by stojąc na ziemi, wpatrywać się w niebo - kierować uwagę, myśl i serce w stronę niepojętej tajemnicy Boga. By patrzeć w kierunku rzeczywistości Bożej, do której od stworzenia powołany jest człowiek. W niej kryje się ostateczny sens naszego życia” (www, jw.).
Kraków Jana Pawła II i Benedykta XVI
W czasie tej krakowskiej Mszy św. Benedykt XVI powiedział również: „Drodzy Bracia i Siostry, z głębokim wzruszeniem sprawuję dziś Eucharystię na krakowskich Błoniach, w miejscu, w którym wielokrotnie sprawował ją Ojciec Święty Jan Paweł II podczas swych niezapomnianych podróży apostolskich do ojczystego kraju. Spotykał się z ludem Bożym podczas liturgii w każdym niemal zakątku świata, ale nie ma wątpliwości, że odprawianie Mszy świętej na krakowskich Błoniach było dla niego za każdym razem wyjątkowym przeżyciem. Tu powracał myślą i sercem do korzeni, do źródeł swojej wiary i swojej służby w Kościele. Stąd widział Kraków i całą Polskę. Podczas pierwszej pielgrzymki do Polski, 10 czerwca 1979 roku, kończąc swoją homilię na Błoniach, mówił z nostalgią: "Pozwólcie, że zanim odejdę, popatrzę jeszcze stąd na Kraków, na ten Kraków, w którym każdy kamień i każda cegła jest mi droga - i popatrzę stąd na Polskę...". A podczas ostatniej Mszy świętej, sprawowanej w tym samym miejscu 18 sierpnia 2002 roku, powiedział w homilii: "Jestem wdzięczny za zaproszenie do mojego Krakowa i za gościnę". Pragnę uczynić te słowa moimi i powtórzyć je dzisiaj: dziękuję Wam z całego serca "za zaproszenie do mojego Krakowa i za gościnę". Kraków Karola Wojtyły i Kraków Jana Pawła II jest również moim Krakowem! Jest również drogim sercu Krakowem dla niezliczonej rzeszy chrześcijan na całym świecie, którzy wiedzą, że Jan Paweł II przybył na wzgórze Watykańskie z tego miasta, ze wzgórza Wawelskiego, "z dalekiego kraju", który dzięki niemu stał się dla wszystkich krajem drogim.
Na początku drugiego roku mojego Pontyfikatu przybyłem do Polski i do Krakowa z potrzeby serca, w pielgrzymce po śladach mojego Poprzednika. Pragnąłem oddychać powietrzem jego Ojczyzny. Pragnąłem patrzeć na ziemię, na której się urodził i na której dorastał do podjęcia niestrudzonej służby Chrystusowi i Jego Kościołowi powszechnemu. Pragnąłem przede wszystkim spotkać żywych ludzi, jego Rodaków, zakosztować waszej wiary, z której wyrósł i upewnić się, czy w niej trwacie. Chciałem też z tego miejsca prosić Boga, by zachował w was dziedzictwo wiary, nadziei i miłości, jakie pozostawił światu, a wam szczególnie, Jan Paweł II.” (www.opoka.org.pl).
Świadectwo wiary
Następnie Benedykt XVI powiedział: „Hasłem mojej podróży śladami Jana Pawła II po polskiej ziemi są słowa: "Trwajcie mocni w wierze!" Wezwanie zawarte w tych słowach skierowane jest do nas wszystkich, tworzących wspólnotę uczniów Chrystusa. Skierowane jest do każdego z nas. Wiara jest bardzo osobistym aktem człowieka, który realizuje się w dwóch wymiarach. Wierzyć to przede wszystkim znaczy uznać za prawdę to, czego do końca nie ogarnia nasz umysł. Trzeba przyjąć to, co Bóg nam objawia o sobie, o nas samych i o otaczającej nas rzeczywistości, także tej niewidzialnej, niepojętej, niewyobrażalnej. Ten akt przyjęcia prawdy objawionej poszerza horyzont naszego poznania i pozwala dotrzeć do tajemnicy, w jakiej zanurzona jest nasza egzystencja. Jednak zgoda na takie ograniczenie możliwości rozumu nie przychodzi łatwo. I tu wiara jawi się w swoim drugim wymiarze: jako zaufanie osobie - nie zwyczajnej osobie, ale Chrystusowi. Ważne jest w co wierzymy, ale jeszcze ważniejsze, komu wierzymy.
(…) Bóg dał nam ducha mądrości i "światłe oczy dla naszego serca, tak byśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i czym przemożny ogrom Jego mocy względem nas wierzących na podstawie działania Jego potęgi i siły, z jaką dokonał dzieła w Chrystusie" (por. Ef 1, 17-21). Wierzyć - to znaczy zawierzyć Bogu, powierzyć Mu nasz los. Wierzyć - to znaczy nawiązać głęboko osobistą więź z naszym Stwórcą i Odkupicielem w mocy Ducha Świętego, i uczynić tę więź fundamentem całego życia.
Słyszeliśmy (…) słowa Jezusa: "Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi" (Dz 1, 8). Te słowa dotarły również przed wiekami na polską ziemię i wciąż stanowią wyzwanie dla wszystkich, którzy się przyznają do Jezusa Chrystusa i dla których Jego sprawa jest najważniejsza. Mamy być świadkami Jezusa żyjącego w Kościele i w ludzkich sercach. To On nas posyła. W dniu swego wniebowstąpienia powiedział apostołom: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. (...) Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły" (Mk, 16, 15. 20). Drodzy Bracia i Siostry! Wraz z wyborem Karola Wojtyły na Stolicę św. Piotra, by służył całemu Kościołowi wasza ziemia stała się miejscem szczególnego świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa. Wy sami zostaliście powołani, by to świadectwo składać wobec całego świata. To wasze powołanie jest nadal aktualne, a może nawet jeszcze bardziej od chwili błogosławionej śmierci Sługi Bożego. Niech nie zabraknie światu waszego świadectwa!” (www, jw.).
Proszę Was…
„Również i ja, Benedykt XVI, następca Papieża Jana Pawła II, proszę was:
· byście stojąc na ziemi, wpatrywali się w niebo - w Tego, za którym od dwóch tysięcy lat podążają kolejne pokolenia żyjące na naszej ziemi, odnajdując w Nim ostateczny sens istnienia;
· proszę was, byście umocnieni wiarą w Boga, angażowali się żarliwie w umacnianie Jego Królestwa na ziemi, Królestwa dobra, sprawiedliwości, solidarności i miłosierdzia;
· proszę was, byście odważnie składali świadectwo Ewangelii przed dzisiejszym światem, niosąc nadzieję ubogim, cierpiącym, opuszczonym, zrozpaczonym, łaknącym wolności, prawdy i pokoju;
· proszę was, byście czyniąc dobro bliźniemu i troszcząc się o dobro wspólne, świadczyli, że Bóg jest miłością;
· proszę was w końcu, byście skarbem wiary dzielili się z innymi narodami Europy i świata, również przez pamięć o waszym Rodaku, który jako Następca św. Piotra czynił to z niezwykłą mocą i skutecznością;
· proszę was także, byście pamiętali o mnie w waszych modlitwach i ofiarach, tak jak pamiętaliście o moim wielkim Poprzedniku, bym wypełnił misję powierzoną mi przez Chrystusa.
· Proszę was, trwajcie mocni w wierze! Trwajcie mocni w nadziei! Trwajcie mocni w miłości!” (www, jw.).
Świadectwo odwiecznej mądrości
A wcześniej, 25 maja, w Warszawie podczas spotkania z duchowieństwem w archikatedrze pw. Św. Jana Chrzciciela, Pasterz Kościoła Powszechnego przypomniał o potrzebie modlitwy: „Nie ulegajmy pokusie pośpiechu, a czas oddany Chrystusowi w cichej, osobistej modlitwie niech nie wydaje się czasem straconym (…). Nie trzeba się zrażać tym, że modlitwa wymaga wysiłku, że podczas niej zdaje się, że Jezus milczy. On milczy, ale działa”. Papież mówił też o potrzebie pomocy duszpasterskiej, pomocy ze strony kapłanów, misjonarzy, wobec Polaków wyjeżdżających poza granice kraju, wśród emigracji.
Dotykając delikatnych kwestii politycznych czy ekonomicznych, Ojciec Święty nie mówił, jak to interpretowały niektóre media, będące w rękach liberałów, na temat odcięcia się Kościoła od polityki. Powiedział coś innego. Pod koniec wypowiedzi Benedykt XVI dodał, by kapłani służyli wszystkim i byli solidarni z wiernymi. A przecież, jak wiemy, politycy katoliccy również, a może często bardziej niż inni wierni świeccy, potrzebują pomocy duszpasterskiej, także zapewne w trudnych kwestiach moralnych świata polityki, gospodarki i spraw społecznych. Potrzebują i po tą pomoc sięgają, jak choćby obecny Pan Prezydent RP Lech Kaczyński (jakkolwiek trudno tu pisać o zakresie tej pomocy, gdyż jest ona sprawą prywatną powyższych osób). Polityka jest jednym ze składników naszego życia, który możemy uświęcać lub marnować i niszczyć. Musimy też pamiętać, że polityka nie jest wyjęta z odpowiedzialności moralnej. Gdyby tak było, to politycy nie mogliby się rozliczać po śmierci, przed Sądem Bożym ze swej działalności politycznej, lecz wchodziliby do Nieba, jak gdyby, „bocznym wejściem”, bez sądu. A to przecież jest nonsens. Rzeczywiście, kapłan nie jest ekspertem od spraw politycznych, lecz specjalistą w sferze duchowości, teologii. Ale polityk musi, w pewnych sytuacjach, tak wyraziście, dokładnie nakreślić księdzu dany problem, by ten był w stanie wydać słuszną ocenę moralną. To od rozeznania polityka, sposobu przedstawienia sprawy oraz czystości jego sumienia zależy czy kapłan otrzyma wiarygodny materiał badawczy do wydania opinii z zakresu Teologii Moralnej czy Społecznej Nauki Kościoła, czy też nie (przyp. TW).
Odnośnie powyższych kwestii Ojciec Święty powiedział: „Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki. Oczekuje się od niego, by był ekspertem w dziedzinie życia duchowego. Dlatego, gdy młody kapłan stawia swoje pierwsze kroki, potrzebuje u swego boku poważnego mistrza, który mu pomoże, by nie zagubił się pośród propozycji kultury chwili. Aby przeciwstawić się pokusom relatywizmu i permisywizmu nie jest wcale konieczne, aby kapłan był zorientowany we wszystkich aktualnych, zmiennych trendach; wierni oczekują od niego, że będzie raczej świadkiem odwiecznej mądrości, płynącej z objawionego Słowa. Dbanie o jakość osobistej modlitwy oraz o dobrą formację teologiczną owocuje w życiu. Życie pod wpływem totalitaryzmów mogło zrodzić nieuświadomioną tendencję do ukrywania się pod zewnętrzną maską, a w konsekwencji do ulegania jakiejś formie hipokryzji. Oczywiste jest, że to nie służy autentyczności braterskich relacji i może prowadzić do przesadnej koncentracji na sobie samych. W rzeczywistości osiąga się dojrzałość uczuciową, gdy serce lgnie do Boga. Chrystus potrzebuje kapłanów, którzy będą dojrzali, męscy, zdolni do praktykowania duchowego ojcostwa. Aby to nastąpiło, trzeba rzetelności wobec siebie, otwartości wobec kierownika duchowego i ufności w miłosierdzie Boże” (www, jw.).
Papież zauważył też: „Potrzeba pokornej szczerości, by nie negować grzechów przeszłości, ale też nie rzucać lekkomyślnie oskarżeń bez rzeczywistych dowodów, nie biorąc pod uwagę różnych ówczesnych uwarunkowań. Ponadto wyznaniu grzechu — confessio peccati, aby użyć określenia św. Augustyna, winno zawsze towarzyszyć też confessio laudis — wyznanie chwały. Prosząc o przebaczenie zła popełnionego w przeszłości, powinniśmy również pamiętać o dobru, które spełniło się z pomocą łaski Bożej, która choć złożona w glinianych naczyniach, przynosiła błogosławione owoce”. Powyższe słowa Benedykta XVI można też z pewnością odnieść do trudnej kwestii rozliczeń w komunistyczną przeszłością. Trzeba tę sprawę, jak i inne, wpisujące się w tę wypowiedź, rozwiązać z pokorną szczerością, bez „aroganckiej pozy sędziów minionych pokoleń, które żyły w innych czasach i w innych okolicznościach” (jw.).
Kilka punktów Pielgrzymki
Także 25 maja odbyło się Spotkanie Ekumeniczne, na którym Benedykt XVI zauważył m.in.: „Dostrzegamy, że na polu ekumenicznym dokonał się znaczący postęp, a jednak ciągle oczekujemy czegoś więcej” (jw.). Z kolei 27 maja w Wadowicach zwrócił szczególną uwagę na postać swego Poprzednika Jana Pawła II, wywodzącego się z tego miasta, mówiąc m.in.: „Pragnąłem zatrzymać się w Wadowicach w miejscach, w których budziła się i dojrzewała jego wiara, aby razem z wami modlić się o rychłe wyniesienie go do chwały ołtarzy” (jw.). Tego też dnia w Kalwarii Zebrzydowskiej Papież powiedział m.in.: „Idąc za przykładem Jana Pawła II, ja również zwracam się do was z serdeczną prośbą, abyście się modlili za mnie i za cały Kościół” (jw.); zauważył tu także: „Mam nadzieję, jak Wasz Kardynał Stanisław (Dziwisz – przyp. TW), że w niedługiej przyszłości będziemy się cieszyć beatyfikacją i kanonizacją Jana Pawła II” („Niedziela”, nr 23/2006). Następnie, kilka minut po godz. 13.00, Benedykt XVI przejechał przez bramę klasztorną, kierując się do Bazyliki Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach; spotkał się tam z chorymi; wcześniej modlił się przy relikwiach Apostołki Miłosierdzia Św. Faustyny i przed cudownym Obrazem Pana Jezusa Miłosiernego, namalowanym przez Pana Adolfa Hyłę – przed wejściem do Bazyliki Ojciec Święty pobłogosławił pomnik Jana Pawła II, umieszczony na wieży Świątyni („Niedziela”, jw.). Zwracając się do chorych, w Bazylice, powiedział m.in.: „W tej okoliczności stajemy przed dwiema tajemnicami: tajemnicą ludzkiego cierpienia i tajemnicą Bożego miłosierdzia. Na pierwszy rzut oka te dwie tajemnice wydają się sobie przeciwstawiać. Kiedy jednak staramy się je zgłębić w świetle wiary, widzimy, że istnieje pomiędzy nimi harmonia, dzięki tajemnicy krzyża Chrystusa” (www, jw.). Następnie Papież udał się do Kaplicy Wieczystej Adoracji, gdzie modlił się przed Najświętszym Sakramentem. Przed godz. 18.00 Ojciec Święty, w gronie najbliższych sobie osób, odwiedził Katedrę na Wawelu.
Podczas pobytu w Krakowie Benedykt XVI kilkakrotnie wychodził na spotkanie z polską młodzieżą do okna Kurii Krakowskiej, nazwanego „Oknem Papieskim”; kontynuując tym samym tradycję, rozpoczętą przez Sługę Bożego Ojca Świętego Jana Pawła II.
Pod koniec pobytu w Polsce, 28 maja, Benedykt XVI pojechał do Oświęcimia – Brzezinki, w milczeniu przeszedł przez bramę obozu koncentracyjnego i przebył drogę między barakami KL Auschwitz, modlił się pod ścianą straceń, zszedł do piwnicy bloku 11, by nawiedzić celę, w której zginął Św. Maksymilian Maria Kolbe, stanął przed pomnikiem ofiar obozu (za: „Niedziela”, jw.) (wówczas na niebie ukazała się tęcza – przyp.) i wygłosił Słowo w którym zauważył m.in.: „Jan Paweł II był tu jako syn polskiego narodu. Ja przychodzę tutaj jako syn narodu niemieckiego i dlatego muszę i mogę powtórzyć za moim poprzednikiem: Nie mogłem tutaj nie przybyć. Przybyć tu musiałem. Był to i jest obowiązek wobec prawdy, wobec tych, którzy tu cierpieli, obowiązek wobec Boga: jestem tu jako następca Jana Pawła II i jako syn narodu niemieckiego - syn tego narodu, nad którym grupa zbrodniarzy zdobyła władzę przez zwodnicze obietnice wielkości, przywrócenia honoru i znaczenia narodowi, roztaczając perspektywy dobrobytu, ale też stosując terror i zastraszenie, by posłużyć się narodem jako narzędziem swojej żądzy zniszczenia i panowania. Tak, nie mogłem tu nie przybyć. 7 czerwca 1979 roku jako Arcybiskup Monachium-Fryzyngi byłem tu wśród wielu biskupów, którzy towarzyszyli Janowi Pawłowi II, słuchali go i modlili się z nim. W 1980 roku powróciłem raz jeszcze na to miejsce zbrodni z delegacją biskupów niemieckich, poruszony ogromem zła i wdzięczny za to, że nad tymi ciemnościami zabłysła gwiazda pojednania. Dlatego też jestem tu dziś: aby prosić o łaskę pojednania - aby prosić przede wszystkim Boga, bo tylko On może otworzyć i oczyścić ludzkie serca; ale również ludzi, którzy tu cierpieli. Modlę się o dar pojednania wszystkich, którzy w tej godzinie naszych dziejów wciąż cierpią pod panowaniem nienawiści i przemocy zrodzonej przez nienawiść (…). Bogu niech będą dzięki, że oczyszczanie pamięci, do którego wzywa nas to miejsce, rodzi tu także wiele inicjatyw, które mają na celu przeciwstawianie się złu i przyczynianie się do budowania dobra.” (www, jw.), a są to np.: pobłogosławione przez Benedykta XVI Centrum Dialogu i Modlitwy; niedaleko zamieszkują Siostry Karmelitanki, „które czują się w sposób szczególny zjednoczone z tajemnicą Krzyża i przypominają nam wiarę chrześcijan, która głosi, że sam Bóg zstąpił do piekła ludzkiego cierpienia i cierpi razem z nami” (www, jw.) – jak zauważył Ojciec Święty Benedykt XVI; Franciszkańskie Centrum św. Maksymiliana i Międzynarodowe Centrum Nauczania o Auschwitz i Holokauście w Oświęcimiu; Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży; Centrum Żydowskie; jak też tworzy się Oświęcimska Akademia Praw Człowieka (www, jw.).
Akcent na polskość
W czasie pobytu na Jasnej Górze, 26 maja, Ojciec Święty Benedykt XVI ofiarował Sanktuarium: „złotą różę, którą w 1966 r. miał przywieźć Matce Bożej Papież Paweł VI, aby razem z całym” Narodem „świętować Tysiąclecie Chrztu Polski, ale władze komunistyczne nie dopuściły do tego. Po 40 latach życzenie Pawła VI – i swoje – spełnia Benedykt XVI. W dedykacji dołączonej do daru czytamy: „Benedykt XVI ofiaruje złotą różę Matce Bożej, Jasnogórskiej Pani, wspominając wielkiego Syna Narodu Polskiego, umiłowanego Poprzednika Jana Pawła II””. Później wspólnie odmówiono Nabożeństwo Majowe – „tak bardzo maryjne i tak bardzo polskie” (powyższy akapit za: „Niedziela”, nr 23/2006).
Pielgrzymka Papieska zakończyła się 28 maja wieczorem na lotnisku Balice, koło Krakowa, skąd Ojciec Święty Benedykt XVI powrócił do Watykanu. Z pokładu samolotu, wystosował telegram (za: www, jw.) do Pana Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego:
„Przekraczając granice Rzeczypospolitej Polskiej z wdzięcznym sercem pragnę raz jeszcze pozdrowić Pana Prezydenta, władze państwowe i wszystkich Polaków. Były to niezapomniane dni spotkania z Ojczyzną i z Narodem Jana Pawła II, czas wzajemnego ubogacania się i umocnienia w wierze. Polecam owoce tej pielgrzymki dobremu Bogu i życzę narodowi polskiemu wszelkiej pomyślności”.
Benedykt XVI, Papież
artykuł: Tomasz Wilczyński