„Pasja” Mela Gibsona – wobec kontrowersji
Oglądając „Pasję” Mela Gibsona uczestniczymy w Drodze Krzyżowej, w modlitwie Reżysera, który zaprasza widzów do tego, by modlili się razem z nim (porównajmy też np.: „Gorzkie Żale”, Litanię do Najdroższej Krwi Chrystusa Pana, bolesną część Różańca Świętego, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, do Pięciu Ran Chrystusa itp.). Ataki na film są dziełem tych, którzy szukają w dziele Gibsona czegoś zasadniczo innego.

Debata znieważeń
Zawsze byłem i jestem przeciwny dzieleniu Kościoła i wynajdywaniu w nim ogniw sporu. Wyznawcy Chrystusa powinni tworzyć jedność w posłuszeństwie wiary i moralności Kościołowi - gdy chodzi o Katolików. Podziały są sprzeczne z duchem naszej wiary i nie może się nazywać Katolikiem ten, kto nie uznaje wszystkich prawd, zasadniczych dla Kościoła Katolickiego. Dlatego też mniemam, iż to, co poniżej piszę dotyczy jedynie błędu w wierze, który zostanie usunięty. Potępianie „Pasji” Mela Gibsona jest bowiem potępianiem zgodnego z rzeczywistością przedstawienia męki oraz ukrzyżowania Jezusa Chrystusa. Jeśli nawet panuje wolność w odbiorze działa sztuki filmowej, to w tym wypadku potępienie ekranizacji Pasji Syna Bożego równa się spłycaniu wiary i oddalaniu wiernych od potrzeby ciągłego nawracania się – również dzięki temu filmowi - a to jest sprzeczne z podstawami naszej wiary. Jeśli to robią katolicy, i to na dużą skalę, to trzeba tu mówić już o winie moralnej i sianiu zamętu. Wszak „Pasja” Gibsona zastała już wśród Katolików nazwana <<światowymi rekolekcjami>>, nawracaniem ludzkości, jest to więc wielkie przedsięwzięcie międzynarodowe (tylko Izrael /Żydzi/ i Francja (/?/ prawdopodobnie zaciążyły tu wpływy żydowskie i masońskie/ nie zgodziły się na dystrybucję filmu). Jeśli więc jacyś katolicy przyłączają się do „chóru” wrogów „Pasji”, to walczą z własną religią.
A jak nazwać brak sprzeciwu (a nawet przystanie) strony katolickiej na zarzuty, wobec tego filmu, wytaczane przez osoby nie wyznające naszej wiary, a dyskutujące na łamach gazety podającej się jako „katolicka”? Oto bowiem odbyła się niedawno debata w środowisku „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zaproszono takie osoby, jak reżyser Agnieszka Holland, filozof Władysław Stróżewski oraz współprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów Stanisław Krajewski. W dyskusji brał też udział, i to także potępiając film, ks. Adam Boniecki, red. nacz. „Tygodnika Powszechnego”.
Po tym, co przeczytałem na temat tej dyskusji w „Niedzieli” (nr 12/2004) i fragmentach tekstu samej dyskusji (zwłaszcza wypowiedzi ks. Bonieckiego), mogę wyrazić swoją opinię, że „Tygodnik Powszechny” po raz kolejny (po np. obrażaniu osoby Kard. S. Wyszyńskiego), nie zgadza się z Kościołem Katolickim, a dokładniej z tym, co dla Kościoła jest święte i ważne. Jeśli gazeta z podtytule ma przymiotnik: „Katolicki”, to nie może tego zmienić fakt, że dodała sobie określenie: „społeczno-”. Nazwa gazety: „Katolicka” zmusza, by treści w niej zawarte były zgodne z nauczaniem Kościoła Katolickiego! Przymiotnik: „społeczno-” jest w tym wypadku podrzędny. W rozumieniu religijnym zwrot „społeczno-katolicki”, oznacza bowiem: Katolicki, zajmujący się problematyką społeczną. Gdyby tak nie było, to trzeba by szukać rozumienia tolerancyjnego w duchu liberalizmu, czyli braku istnienia obiektywnej Prawdy - co jest herezją! - przy swobodzie tworzenia nawet najdziwniejszych poglądów i teorii, a ostatecznie mogłoby to oznaczać, że redaktorzy założyli sektę w nurcie New Age, gdzie, tak jak tam, do jednego worka można wrzucić to, co święte i to, co diabelskie, zamieszać i zrobić taki bałagan w ludzkich umysłach, którego wiele pokoleń przyszłych Katolików nie zdoła naprawić. Inna sprawa – ilu Katolików pozwoli się nabrać na tego typu pseudoreligijne debaty.

Wobec ataków na film
Zarzuty wobec „Pasji” M. Gibsona padały także jeszcze przed premierą filmu. A i później było ich wiele. W rozmowie o filmie, przeprowadzonej w TVP 2, dn. 19 kwietnia br. (którą prowadził Jan Pospieszalski), Ks. Prof. Waldemar Chrostowski (Stowarzyszenie Biblistów Polskich), który tłumaczył ścieżkę dźwiękową do filmu na język polski, zauważył m.in., że odnośnie tej „Pasji”: „Również w <>, kiedy się go dokładnie czyta, widać ogromną rezerwę. Ja byłem nawet zdziwiony, że <> jest tutaj tak bardzo delikatna i łagodna…”. Okazuje się jednak, że: „W wielkanocnym numerze Gazeta dołożyła tak, że zebrała to wszystko (…). To nie jest w porządku”.
Wobec aluzyjnego pytania Piotra Mucharskiego, reprezentującego „Tygodnik Powszechny”, o rzekomą „łagodność” „Gazety Wyborczej”, sugerującego jakieś „przedzałożenia” w wypowiedzi rozmówcy, Ks. Prof. Waldemar Chrostowski odpowiedział jasno: „Wie Pan, ja zbytnio nie rozdzielam „Tygodnika Powszechnego” i „Gazety Wyborczej”. Proszę mi wybaczyć, ale całe lata lektury jednego i drugiego czegoś mnie nauczyły; i też mam prawo do takiego spojrzenia”. A jest to spojrzenie poparte faktami, trzeba pamiętać.
W różnych gazetach jeszcze sprzed premiery „Pasji”, znaleźć można wiele zarzutów przeciw temu filmowi, mówił Ksiądz Profesor: „Pierwszy był antysemityzm (gdy przecież Żydzi wiedzą o tych wydarzeniach już od dwu tysięcy lat, więc czemu wcześniej się nie buntowali? – widać tu sterowaną nagonkę pewnych środowisk antykatolickich /zwłaszcza, że przedstawiciel Wspólnoty Żydowskiej obecny podczas rozmowy w TVP 2 nie znał osobiście zarzutów antysemityzmu/ – przyp. TW), następnie, że to jest przemoc – to pojawiło się po jakimś czasie, następnie kim jest reżyser i kim jest jego ojciec (rzekomy konflikt religijny między nimi – przyp. TW), a czwarty z kolei (…), że za dużo zarobili, że <> na Panu Jezusie (zarzut z rodzaju absurdalnych – przyp. TW)” (Rozmowa jw.).
„Skąd ta krytyka pochodzi?” – pytał Ks. Prof. W. Chrostowski. Wymienia się cały katalog zarzutów, a tymczasem: „Ludzie głosują <>”, tym, że przychodzą do kina: „Miliony ludzi ogląda ten film, wzrusza się, przeżywa mocno. I myślę, że te wszystkie głosy <>, w moim przekonaniu bardzo sprytnie jakoś koordynowane (…), mają przynajmniej tę jedną, paradoksalnie dobrą, stronę, że ludzie chcą zweryfikować to wszystko i sami przekonują się, że mają do czynienia z jednym wielkim matactwem, i z jeszcze jedną wielką manipulacją”. Dla zdecydowanej większości ludzi „Pasja” jest dużym przeżyciem i ataki na film Gibsona, różne podstępne chwyty: „Myślę, że ostatecznie obracają się przeciwko ich autorom” (Rozmowa jw.).
Ludzie „zagłosowali nogami”, idąc na film, bo chcieli przeżyć mistyczne doznania i sprawdzić, czy zarzuty wobec filmu są prawdziwe (por. jw.). Niezależnie od tego, co było pierwszym powodem dla większości widzów, pewne jest jedno, dzięki „Pasji” Mela Gibsona cały świat otrzymał wielką szansę nawrócenia się. A potrzeba nawrócenia dotyczy wszystkich ludzi. Dzięki nowej ekranizacji Pasji Jezusa Chrystusa Pan Bóg umożliwił nam zbliżenie się do Prawdy. Czy pozwolimy Mu wkroczyć w nasze życie, by nas przemienił (także poprzez ten film) i pomógł zbliżać się do Królestwa Bożego? Czy będziemy potrafili tę szansę wykorzystać dla naszego Zbawienia?
Tomasz Wilczyński