Joga – zniewolenie z Zachodu – w Olkuszu
Jeśli w Polsce, gdzie ponad 90 % społeczeństwa stanowią ludzie ochrzczeni w Kościele Katolickim, organizacje służące osobie szatana są przez państwo na równi traktowane z Kościołem służącym Panu Bogu, to albo żyjemy w kraju ludzi psychicznie chorych, albo jesteśmy stale manipulowani – zwłaszcza przez media, takie jak: TVN, Polsat (i ich przybudówki TVN 7, TVN 24, TV 4 itp.), które powstały z porozumień okrągłostołowych, jako sposób na głoszenie „idei” komunistycznych w nowej, liberalnej formie (por. np. Raport WSI na stronie internetowej „Naszego Dziennika”); czy jak TVP, będąca stacją upolitycznioną; lub „Gazeta Wyborcza”, która wykorzystując polityczne zamieszanie okolic 1989 roku, wyrzuciła ze swych struktur prawdziwych ludzi „Solidarności”, pozostawiając liberałów, zdolnych do porozumienia się z każdym, nawet z diabłem, byle nie dochować wierności Panu Bogu, Kościołowi Katolickiemu i Narodowi. Z kolei ludzie, którzy mogliby rządzić Polską zgodnie z wolą Bożą, a więc i dla dobra Narodu, są lekceważeni przez największe media, stąd nie mają oni siły przebicia, by Naród mógł ich wybrać do władzy (a swoją drogą Naród w większości też jest współwinny, że się tak łatwo daje ogłupiać garstce „komunistycznych spadkobierców” i ich liberalnych „popleczników” – choćby nie wiem jak bowiem udawali wobec siebie przeciwników politycznych, to stoją zawsze po jednej stronie – przeciwko naprawdę katolicko-narodowej Polsce). A jeśli już, to udaje się zaistnieć w sferach rządowo-politycznych jedynie uczciwym wyjątkom.
Uprawianie jogi przez chrześcijan jest grzechem
Praktyki jogiczne, jako formy religijne, zastano w Indiach już jakieś cztery tysiące lat temu. Owa archaiczna joga stała się integralną częścią hinduizmu. Jogę stosowano też częściowo w Tybecie. Zalecana jest również w buddyzmie, choć tam nie odgrywa zasadniczej roli (por. „Encyklopedia „Białych plam””, t. IX; Ojciec Józef Maria Verlinde, „Zakazany owoc”, Wydawnictwo „m”).
Joga składa się z ośmiu etapów, prowadzących do „objawienia”. Dokonuje się to pod przewodnictwem guru („Zakazany owoc”, jw.). Ponieważ doświadczenie jogi wymaga „zawieszenia” na pewien czas swojej wiary (dla nas katolickiej) i oddania się całkowicie i bezwarunkowo guru, staje się to momentem krytycznym dla chrześcijanina, któremu nie wolno ani na moment odrzucić wiary, gdyż świadome i dobrowolne odejście jest grzechem ciężkim, a planowanie go (jak i późniejszego powrotu) powoduje zaciągnięcie grzechu przeciw Duchowi Świętemu – co wiąże się z postawą odejścia od wiary, od zaufania Panu Bogu, że jest On jedyną Prawdą. „Nie mogę ani na chwilę „zawiesić” mojej przynależności do Chrystusa. Jeśli Jezus jest moim Panem i Zbawicielem, nie mogę odwoływać się do innych” („Bóg wyrwał mnie z ciemności…”, O. Joseph-Marie Verlinde).
Diabelskie ćwiczenia
Stosowane na Zachodzie techniki jogi próbują często odcinać się od swych duchowych korzeni hinduskich (ewent. buddyjskich). Ale nie jest to możliwe. Wszystkie ćwiczenia jogi – czy tylko fizyczne, czy psychiczne - zawsze dotyczą sfery duchowej, gdyż podstawą jogi jest założenie dążenia do całkowitego połączenia sfery materialnej i duchowej (przy pomieszaniu logicznych różnic tych sfer, które dostrzega chrześcijaństwo, stąd odrzuca ono jogę w każdej formie). Od początku joga szukała indywidualnego zbawienia w samotności. Jest ona odwrotnością chrześcijaństwa, które otwiera człowieka na życie osobowe, a przede wszystkim na Osobę Pana Boga. W jodze przeciwnie, dąży się do zaniku świadomości indywidualnej, osobowej, a także do rozpłynięcia się jej oraz usunięcia dualizmu między tym, co „zewnętrzne”, a tym, co „wewnętrzne”. Jeśli nawet hinduizm przyjąłby istnienie Boga osobowego, to tylko jako etap ku „doskonałości” mającej istnieć w całkowicie bezosobowej jedności („Zakazany owoc”, jw.). Widzimy więc, że celem jogi, jako ćwiczeń hinduskich, jest ostateczna pustka. A tego nijak nie da się pogodzić z wiarą chrześcijańską, wskazującą na ostateczne życie wieczne konkretnej osoby po śmierci w Niebie lub na piekło wieczne.
Joga, jak już wspomniałem, składa się z ośmiu etapów. Trzeba by zapytać, ile z nich wykorzystują europejscy „guru” jogi. Prowadzą jogę dla „początkujących”, ale nie tylko. W stwierdzeniu tym – dla „początkujących” itp. - ukryty jest już niebezpieczny element, określania jogi językiem współczesnych kursów językowych czy komputerowych lub kwalifikacji sportowych. Zalicza się więc jogę do zwykłych praktyk doczesnych, zaznaczając nieraz, jakoby rzekomo służyła relaksowi. Tymczasem w jodze relaks może być co najwyżej efektem ubocznym wpływów duchowych. I nie chodzi tu tylko o medytacje, ale dzieje się to już na etapie samych ćwiczeń. Jako że nie mówimy tu o gruncie indyjskim, a europejskim, trzeba jasno powiedzieć, że ten wpływ duchowy dotyczy złych duchów. Sami hindusi dostrzegają w praktykach jogi wiele zagrożeń. Jogin, który zyskuje pewne moce tajemne, będąc w tzw. „kondycji boskiej” zdaje sobie sprawę, że jego droga do absolutnej wolności jest jeszcze daleka, a korzystanie z tych mocy duchowych (które daje mu joga) oddala go od celu. Dlatego prawdziwy jogin ma obowiązek odrzucić te „magiczne miraże” (por. „Encyklopedia…”, t. IX). A co z tym zrobi nieświadomy niczego Europejczyk? Trzeba to jasno powiedzieć, moce tajemne, których nie używa hindus to moce diabelskie. Ich działanie rozpoczyna się już na etapie ćwiczeń, kiedy „pozycje ciała skręcają kręgosłup na wysokości czakr, uaktywniając je” („Zakazany owoc”, jw.), a przez to uaktywniając działanie upadłych aniołów – czego oczywiście jogin nam już nie powie, bo to wiedza, którą posiada Kościół Katolicki, by chronić człowieka przed wpływami złych duchów. Podobnie jak pozycje ciała, również ćwiczenia oddechowe w jodze służą temu celowi - co w hinduizmie nazywa się budzeniem „kundalini” (czyli „ziemskiego” bieguna „boskiej energii”, zawartej rzekomo w człowieku). Są też różne etapy medytacji przyczyniające się do osiągnięcia tego samego rezultatu. Same ćwiczenia jogi, nawet bez całej ideologii hinduskiej czy newage’owskiej, mogą prowadzić do poważnych problemów fizjologicznych oraz psychicznych, niekiedy nieodwracalnych (por. „Zakazany owoc”, jw.). Zawsze wiążą się też z poważnym niebezpieczeństwem różnych zniewoleń, napadów i opętań diabelskich.
Zachodni „guru” jogi mogą nas naciągać twierdzeniami, że stosowane w jodze „pozycje ciała i kontrola oddechu mają na celu modyfikację stanu świadomości przez oddziaływanie na system neurofizjologiczny. W rzeczywistości sprawa ta nie jest tak prosta jak się wydaje, gdyż działanie to odbywa się (…) na poziomie subtelnych (czyli okultystycznych – przyp. WT) energii przemierzających podobno nasze ciało” („Zakazany owoc”, jw.). Istnienia tych „energii” nikt oczywiście naukowo nie stwierdził, gdyż w rzeczywistości dotyczą one sfery duchowej. A w tej kwestii, jako Katolicy, wiemy, że owych „modyfikacji stanu świadomości” dokonuje w ludziach zły duch (gdy mu na to pozwolą, idąc na „kurs” jogi); mamy także pewność, iż za „energiami”, które działają w sposób rozumny musi stać osoba, którą jest upadły anioł. Bóg bowiem nie potrzebuje żadnych energii do działania, ani też nie jest oszustem, by nas wprowadzać w błąd, jakoby ukrywał się za tymi „energiami”. Nic na ten temat nie ma też w Piśmie Świętym, a wręcz odwrotnie, Objawienie odrzuca wszelkie praktyki, mające stawiać człowieka nad innymi ludźmi, jakby ubóstwiać go za pomocą tajemnych sił. Takie działania przypisywane człowiekowi są wyraźnym sygnałem, że tu działa zły duch. Medytacja chrześcijańska polega na spotkaniu i dialogu z Bogiem osobowym, a jogistyczne praktyki, dążące do rozpłynięcia się osoby w pustce, są zaprzeczeniem drogi zbawienia. I chociaż hindusi mają szansę na zbawienie, gdyż nikomu jej nie możemy odbierać, to z pewnością ich system religijny i wielobóstwo dążące do pustki, spowodują, że ta droga będzie o wiele trudniejsza – zwłaszcza gdy chodzi o wpływy demoniczne. Znawcy tematu życia duchowego i egzorcyzmów - w katolickim znaczeniu - podkreślają „fakty zniewoleń duchowych powstałych na skutek prób koncentracji umysłowej, często w celu przewyższenia samego siebie, które dokonują się za pomocą medytacji transcendentalnych lub praktykowania jogi” („Jak pomagać cierpiącym z powodu działania złych duchów. Poradnik”, Ojciec dr Bogdan Kocańda OFMConv, s. 17).
Zagrożenia związane z Hinduizmem
Hinduizm nie traktuje idei energii okultystycznych jak systematycznej wiedzy naukowej, lecz podporządkowuje ją celowi duchowemu. „Wykorzystanie tych energii do celów praktycznych jest dewiacją Zachodu, prowadzącą do magii (…), nawet jeśli odbywa się w dobrej intencji” (por. „Zakazany owoc”, jw.). Wyjaśnienia, jakoby czakry rozprowadzały w naszym ciele ową energię okultystyczną nie ma w sobie nic naukowego (por. jw.). Jedyne co można stwierdzić, to aktywność, nie mających nic wspólnego z tymi energiami, splotów nerwowych (por. jw.) – czyli zwykłe reakcje układu nerwowego. Nie o to tu jednak chodzi (kto by tłumaczył działanie energii okultystycznych wpływem na układ nerwowy, ten by kłamał i dowodził, że nie ma pojęcia o medycynie!). Joga nie odnosi się do praktyk czysto materialnych. Jeśli więc ktoś próbowałby ją tłumaczyć jedynie działaniami fizycznymi czy psychicznymi, ten by po prostu mówił nieprawdę i ukrywał rzeczywiste wpływy tej techniki. Joga to system połączeń duchowo-cielesnych. Bez nich nie istnieje. Jeśli ktoś chciałby się tylko uspokoić, nie może jej stosować, gdyż tym, który go uspokaja w ćwiczeniach jogi, jest diabeł, jeden z upadłych aniołów, którzy tylko czekają, aż jakiś naiwny człowiek wezwie te moce, energie okultystyczne, poprzez układ ćwiczeń jogi, by dzięki nim mógł działać i zniewalać sukcesywnie (albo nagle) daną osobę. I trzeba by być prawdziwym hinduskim joginem, żeby zapanować częściowo nad tymi „energiami”. Tak zwani „specjaliści” zachodni nie mają o tym zielonego pojęcia, a jeśliby się chwalili znajomością energii okultystycznych (które określą pewnie inaczej, np. e. subtelne), to tylko ukazaliby prawdę o zagrożeniu związanym z uprawianiem jogi przez ludzi nie będących prawdziwymi religijnymi hindusami.
A przecież i sami hinduscy mistrzowie nie są doskonali. Biorąc pod uwagę fakt, iż nawet najbliżsi Prawdzie Bożej hindusi odkrywają jedynie fragment Prawdy, którą my posiadamy w Kościele Katolickim w całej pełni, trzeba do całej wiedzy i wiary Hinduizmu podchodzić naprawdę z dużą rezerwą. A i sposoby obrony przed złymi duchami dają w Hinduizmie wiele do życzenia. Niewiele bowiem trzeba, by hindus przekroczył granicę właściwej drogi, a wszedł na drogę, która w rzeczywistości prowadzi go do potępienia wiecznego w piekle. I nic mu nie pomoże wtedy rozpływanie się w pustce i zanik świadomości. Takie praktyki wcale go bowiem nie zbliżają do Boga, który jest Bogiem Osobowym – w Trójcy Jedynym.
Chrześcijaństwo odrzuca jogę
Spotykamy się nieraz z określeniem „joga chrześcijańska”. Niektórzy próbują nawet służyć diabłu rozpowszechniając to określenie, nie widząc w nim żadnych zagrożeń. Tymczasem chrześcijaństwo nie ma nic wspólnego z jogą, a ten kto próbuje to łączyć jest oszustem lub człowiekiem kompletnie duchowo zagubionym. „Joga skupia wszystkie siły fizyczne i umysłowe i przez to przesłania, zaciemnia prawdę (…). Jogin wystarcza sam sobie, nie jest mu potrzebny Bóg” („Bóg wyrwał mnie z ciemności…”, jw.). Jakże więc można to łączyć z chrześcijaństwem? Grzesznik może jedynie powrócić do stanu świętości, który utracił przez grzech. „Nie może to jednak być rozumiane jako zatarcie granicy między naturą boską a ludzką. Zbawienie to nie deifikacja, a odkupionej ludzkości nie można mylić z boskością (…). Osobowość ludzka jest darem Boga, a nie przeszkodą na drodze do oświecenia. Chrześcijaństwo odrzuca egocentryzm” (Ks. Andrzej Zwoliński, „Yoga” w: „To już było”). Wszak wszystkie ćwiczenia jogi mają na celu narcystyczne doskonalenie siebie, wyzbycie się istnienia osobowego. Joga nazywana bywa ateistycznym pragmatyzmem (por. jw.). Przeczy ona istnieniu grzechu, gdyż grzech jest zerwaniem relacji osobowej, a joga prowadzi do jakiejś bezosobowej „całości”.
Nie da się zatem połączyć jogi z chrześcijaństwem, gdyż tam idzie się w kierunku fuzji, zlania się z wielką jednością, a u nas pozostajemy otwarci i poddajemy się Łasce, a więc mieszkającej w nas Trzeciej Osobie Trójcy Świętej – Duchowi Świętemu (por. jw.). Istnieje jeszcze jeden czynnik uniemożliwiający takie połączenie. „Prawdziwa mistyka chrześcijańska nie ma nic wspólnego z techniką: zawsze jest darem Bożym, którego otrzymujący go czuje się niegodny” (Papieska Rada Kultury, Papieska Rada do spraw Dialogu Międzyreligijnego, „Jezus Chrystus dawcą wody życia. Chrześcijańska refleksja na temat New Age”, 3.4.).
Gdy chodzi o dialog międzyreligijny, należy zwrócić uwagę, czy ukryty okultyzm jogi w Hinduizmie jest jedynie przypadkowy, czy też tkwi gdzieś w samej naturze zjawiska, „chodzi tu o duchowe rozeznanie, na ile postawy magiczne spotykane w jodze są wynikiem nadużyć, a na ile należą do samej istoty tejże praktyki, a także filozofii, na której ona bazuje („Encyklopedia „Białych plam”, t. IX) – a więc i na ile można prowadzić owocny dialog z Hinduizmem. Dotyczy to jednak tylko systemu religijnego, gdzie joga należy do jednej z praktyk. Joga w ujęciu Zachodnim, która dociera do Polski, w ujęciu technik oderwanych od prawdziwej religii Hinduskiej, zawsze jest wchodzeniem w zależność od upadłych aniołów.
Módlmy się więc, by „kursy” jogi w Olkuszu nie miały miejsca, aby nikt nie został skażony tymi diabelskimi „energiami”. Niech nas prowadzi Maryja (nasza Opiekunka - w figurze przy olkuskim parku miejskim), która zmiażdżyła głowę węża, niech wyprosi dla naszego miasta Łaskę odsunięcia złych mocy, ukrytych pod postacią jogi dla początkujących – i nie tylko dla początkujących - przez które upadli aniołowie chcą zawładnąć mieszkańcami naszego miasta i okolic. Prośmy też o wstawiennictwo Św. Michała Archanioła, naszego obrońcy w walce ze złymi duchami. Niech on nam pomaga dokonywać zawsze właściwych wyborów.
Tomasz Wilczyński