Adwent a przedświąteczne ozdoby
Do symboli Bożego Narodzenia zaliczamy m.in.: „Żłóbek, który ustawiamy w centrum naszego domu, w świątyniach, na Placu Św. Piotra w Rzymie i światła iluminujące nasze mieszkania, domy i ulice”. One: „Nie mogą być zredukowane do zwyczaju, folkloru, zwykłej ozdoby. Są one symbolem wielkiej i świętej tajemnicy” („Liturgia domowa. Adwent i Boże Narodzenie”, Ks. Bp Józef Wysocki, 1994). Jak więc naiwnie i bezmyślnie wyglądają ozdabiane choinkami, lampkami, stroikami przypominającymi Święta Bożego Narodzenia czy gwiazdami wystawy sklepowe, reklamy telewizyjne itp., nadawane w okresie Adwentu. Przecież do symboli adwentowych należą np.: wieniec adwentowy, świece i lampiony adwentowe. One mają swoją wymowę – wieniec z czterema świecami symbolizuje cztery Niedziele Adwentu, Świeca Roratnia to symbol Matki Bożej niosącej światu w swym łonie Chrystusa, lampiony adwentowe przypominają scenę z przypowieści Jezusa o roztropnych pannach, które z płonącymi lampami oczekiwały na przyjście Oblubieńca (opis symboliki za: jw.). Gdzie są katoliccy sprzedawcy, którzy by pamiętali o odpowiednim przystrojeniu swoich sklepów, zgodnie z danym okresem liturgicznym (świece mogłyby być np. elektryczne)?

Jak Małysz na nartach wodnych ?
Tyle się dziś mówi w mediach o obronie wartości chrześcijańskich w konstytucji Unii Europejskiej. I chyba każdy też powie, że ten cały przedświąteczny szum reklamowy wywodzi się bezpośrednio z wiary chrześcijańskiej. Ale skoro tak, to dlaczego pozwalamy, żeby na wystawach sklepowych i w reklamach medialnych, za pomocą symboli, Pan Jezus rodził się w czasie, kiedy w Liturgii dopiero oczekujemy na Jego przyjście na świat? Gdzie tu są katolicy, którzy przecież chodzą co niedziela do kościoła i słyszą wyraźnie – a w tym roku jeszcze wyraźniej w związku z wydanym Listem Episkopatu Polski na temat Przykazań Kościelnych – że Adwent to czas radosnego OCZEKIWANIA na przyjście Pana Jezusa. Skoro „oczekiwania”, to nie możemy się już w zewnętrznych oznakach cieszyć z narodzin Syna Bożego. To chyba jest logiczne, prawda? Nie wolno przecież katolikom oddzielać Liturgii od życia codziennego.
Najwięcej zamieszania sieją tu tzw. specjaliści od marketingu i reklamy. Im bowiem wydaje się, że jeśli będą reklamować Święta przed Świętami, to wzrosną im obroty. I rzeczywiście, niejednokrotnie ma to miejsce. Ale na ten „lep” łapią się tylko „muchy”, którym brakuje grzbietu moralnego (w kwestii szanowania tradycji), ludzie obojętni na wiarę i tradycję. Jeśli zyski z takiej działalności są procentowo większe, to tylko świadczy źle o polskich Katolikach (których podobno jest ponad 90 procent w naszym kraju). Ale – żeby dobrze to zrozumieć – nie chodzi tu o normalną „przedświąteczną gorączkę”. Ona zawsze była - także i przed obecnymi Świętami - i jest niezbędna po to, by się dobrze przygotować do Świąt od strony doczesnej. Do tego potrzebne są też odpowiednie - na te Święta - towary w sklepach (tylko bez przesady). To wiedzą wszyscy normalnie myślący ludzie. Ale nie spece od reklamy i marketingu (no nie wiem czy wszyscy, ale chyba większość). Oni muszą jeszcze wcisnąć tu swoje „trzy grosze”. I właśnie o te „trzy grosze” się rozchodzi. Bo one urastają nieraz do milionowych zysków – kosztem spraw o wiele ważniejszych. Ludzie dają się czasem nabierać na reklamy i już w okresie przedświątecznym, zamiast we właściwej atmosferze przeżywać Adwent, robią sobie nieoficjalne „święta” (jedni bardziej materialnie, a inni bardziej emocjonalnie). Osobiście nie znoszę sytuacji, kiedy wracam z Mszy Świętej okresu Adwentu pośród wystaw sklepowych obwieszonych świątecznymi „gadżetami”, próbującymi wprowadzać mnie w atmosferę Świąt i muszę tłumaczyć sobie, że powinienem i chcę odczuwać co innego, niż widzę. To tak jakby oglądać skoki Adama Małysza na nartach wodnych w lipcu na morzu. Możliwe, że nasz wspaniały skoczek ćwiczy w lecie skoki ze sztucznej skoczni, ale nikt nie ogląda wtedy jego skoków konkursowych – a już tym bardziej nie na nartach wodnych. Albo gdyby piekarz próbował upiec składniki ciasta bez uprzedniego połączenia ich w jedną masę. Tak jak z takiego pieczenia nie będzie chleba, tak ze Świąt bez adwentowego czasu przygotowania do nich, nie będzie prawdziwych, dobrze przeżytych Świąt.

Nasza tradycja
Czym innym jest obchodzenie dnia Św. Mikołaja. Dzisiejszy Św. Mikołaj wygląda bardziej jak pajac niż wielki, poważny Biskup. Stało się tak dlatego, że ludziom niewierzącym, liberałom – którzy dziś opanowali większość mediów – nie pasował Święty z prawdziwego zdarzenia, więc zrobili z niego coś na podobieństwo klauna. Rzadko dziś można spotkać prawdziwy strój Św. Mikołaja. Kiedy jednak już się pojawi, stanowi ważny element naszej tradycji.
Ktoś może spyta, po co tak bardzo zabiegać o coś, co w dzisiejszym świecie wydaje się być niemożliwym do naprawienia. Częściej słyszałem argumentowanie za przyjęciem i zaakceptowaniem istniejących zwyczajów. Myślę jednak, że każdemu kto chce być wierny Chrystusowi do końca, każda przeszkoda utrudniająca właściwe przygotowanie się do odpowiedniego, jak najgłębszego przeżycia Świąt Bożego Narodzenia, nie będzie obojętna. Oczywiście, nie mając innego wyjścia można próbować tłumaczyć sobie, że w ten sposób przygotowujemy się do Świąt Narodzenia Pana naszego, bo lepsze to niż rozproszenie duchowe w zetknięciu przeżywania okresów Liturgicznych z realnością zsekularyzowanego świata. Ale źle się dzieje, jeśli nie potrafimy powiedzieć sobie prawdy w oczy i nazywamy różne półśrodki właściwym postępowaniem.
Po dobrze przeżytym - wewnętrznie przede wszystkim, ale i zewnętrznie (co bardzo pomaga przeżywać duchowo) – Adwencie, wchodzimy w liturgiczny okres Bożego Narodzenia.

Tomasz Wilczyński